W opublikowanym w poniedziałek pierwszym wywiadzie, jakiego udzielił były papieski kamerdyner, który w Watykanie pracował od czasów Piusa XII, wyjaśnił, że do prywatnego apartamentu Jana Pawła II został wezwany dwa dni po jego wyborze, w październiku 1978 roku. "Wszedłem na ostatnie piętro Pałacu Apostolskiego. Nogi mi drżały. Byli tam tylko polscy księża, ja jedyny mówiłem po włosku" - podkreślił 83-letni Angelo Gugel w rozmowie z gazetą. "Byłem zdumiony, kiedy rano 22 października 1978 roku przed udaniem się na plac Świętego Piotra na uroczystą inaugurację pontyfikatu, Ojciec Święty wezwał mnie do swego gabinetu i przeczytał mi homilię, którą zaraz miał wygłosić ze słowami: "Nie lękajcie się"" - mówił Gugel. Papież "poprosił mnie, bym wskazał, co źle wymawia i ołówkiem zaznaczał, gdzie ma postawić akcent. Kiedy dwa miesiące później spotkał moich dawnych kolegów z żandarmerii, powiedział coś, co mnie wprawiło w osłupienie: "Jeśli mylę akcent w jakimś słowie, 50 procent winy ponosi Angelo" i uśmiechnął się do mnie" - opowiedział Gugel. Kamerdyner o zamachu na papieża Przywołał też 13 maja 1981 roku, dzień zamachu na papieża na placu Świętego Piotra, dokonanego przez Turka Alego Agcę. Gugel, który podtrzymywał ciężko rannego Jana Pawła II, wyznał, że widząc, w jakim jest on stanie, zwracając się do księdza Stanisława Dziwisza z trudem wydusił z siebie, że trzeba mieć nadzieję. Przypomniał, że oprócz specjalnej płyty w miejscu zamachu, na placu jest też druga, w Watykanie w holu przychodni, gdzie położono rannego papieża na podłodze zanim karetka odwiozła go do kliniki Gemelli. Ze szpitala kamerdyner wyszedł, kiedy zakończyła się operacja, trzymając w ręku zwiniętą papieską sutannę i podkoszulek z plamami krwi. Egzorcyzmy Opisał również okoliczności egzorcyzmów, jakie odprawił polski papież po jednej z audiencji generalnych. "Dziewczyna bluźniła ze wściekłości. Mówiła grobowym głosem. Jeden biskup uciekł ze strachu. Ojciec Święty modlił się po łacinie niewzruszony. Na koniec dotknął jej głowy, a jej twarz natychmiast z opętanej zaczęła przybierać wyraz pokoju" - opowiedział były kamerdyner. Podkreślił, że widział podobną sytuację w saloniku przy Auli Pawła VI, także po audiencji generalnej. Gugel przyznał, że w czasie spaceru z papieżem na plaży koło Rzymu zgubił kiedyś klucz do windy prowadzącej do jego apartamentu. "Używałem potem zapasowego. Niebywałe jest zaś to, że powróciwszy nad morze po 15 dniach znalazłem zgubiony klucz" - dodał. Potajemne wyjazdy Mówiąc o potajemnych wyjazdach Jana Pawła II na wycieczki poza Rzym, podkreślił, że nie o wszystkich wiedziała wtedy prasa. Opowiedział, że podczas wspólnej wyprawy w góry Abruzji z ówczesnym prezydentem Włoch Sandro Pertinim, w schronisku nalegano, aby szef państwa powiedział papieżowi, jakie danie przygotowano tam z tej okazji. Według relacji kamerdynera był to makaron o nazwie strozzapreti, czyli dosłownie "taki, który dusi księży". Prezydent zirytował się, bo nie chciał okazać braku szacunku papieżowi - opowiedział Gugel. Mówiąc o kulinarnych gustach Jana Pawła II, Angelo Gugel ujawnił: "Nigdy nie słyszałem, aby o coś prosił. Zjadał to, co było". Były kamerdyner przyznał, że prawdą jest to, że papież dodawał parmezan do sałaty. W rozmowie pojawiło się też kilka osobistych wątków z życia włoskiego kamerdynera polskiego papieża. Wyraził przekonanie, że to modlitwa Jana Pawła II sprawiła, że jego żona, której ciąża była zagrożona, urodziła dziecko. Jak zaznaczył Gugel, lekarz po wyjściu z sali porodowej powiedział: "Ktoś musiał się dużo modlić". Córka - jak wskazał Gugel - urodziła się w chwili, gdy papież odprawiał poranną mszę. Pytany o to, który dzień z okresu 50 lat pracy w Watykanie zapamiętał najbardziej, wymienił 2 kwietnia 2005 roku, gdy umierał Jan Paweł II. Poszedł wówczas pożegnać się z papieżem, a towarzyszyła mu córka, o której narodziny modlił się on przed laty. "Kiedy ona weszła do pokoju, papież przebudził się, otworzył oczy i uśmiechnął się do niej, jakby chciał powiedzieć: rozpoznaję cię, wiem, kim jesteś" - dodał Angelo Gugel. W Watykanie od 1955 roku służył najpierw w papieskiej żandarmerii. Był także kamerdynerem Jana Pawła I i przez dziewięć miesięcy - Benedykta XVI. Następnie przeszedł na emeryturę, ale był potem jeszcze wzywany w czasie specjalnych okazji, na przykład podczas wakacji papieża Ratzingera w Castel Gandolfo.