Kiedy Stephan Holzinger, rzecznik Corneliusa Gurlitta wprowadził dziennikarzy telewizji NDR, WDR oraz gazety "Süddeutsche Zeitung" do tajnego depozytu w Austrii, dziennikarze nie wierzyli własnym oczom. Zamiast 60 zobaczyli 238 obrazów, które znaleziono w domu Gurlitta w Salzburgu. Okazało się się, że jego doradcy i opiekunowie znaleźli w lutym bieżącego roku w jego opuszczonym domostwie rzeczywiście tylko 60 obrazów, które przeniesiono w bezpieczne miejsce. Ale w marcu, jak poinformowała jedna z sąsiadek, przy oczyszczaniu domu z rupieci kilkakrotnie przyjeżdżało 4 mężczyzn, którzy zabrali wszystko, co było w domu do kontenerów, które następnie wywieziono. Przejrzyste działanie I właśnie wtedy odkryto kolejne 178 dzieł sztuki, a wśród nich: akwarele Moneta, Maneta, Renoira, Noldego, Liebermanna oraz Cezanne'a. Corneliusowi Gurlittowi, 81-letniemu dziś synowi Hildebranda Gurlitta, znawcy sztuki i manszarda z okresu III Rzeszy, zależy obecnie na przejrzystości działania. Niespodziewanie oświadczył on, "że obrazy pochodzące z rabunku Żydów mają wrócić do prawowitych właścicieli". Pierwszy obraz, który Gurlitt zamierza zwrócić to "Siedząca kobieta", dzieło Henri Mattise'a. Zrabowany przez nazistów we Francji obraz trafił najpierw do kolekcji Hermanna Göringa, a potem w ręce Hildebranda Gurlitta. Dzieło to warte jest kilkanaście milionów euro; zarekwirowano je w listopadzie minionego roku w Monachium. W najbliższym czasie wróci ono do potomków żydowskiego kolekcjonera sztuki Paula Rosenberga. Jak zapewnia zespół opiekunów i doradców Corneliusa Gurlitta, zwrot dalszych dzieł sztuki przewidziany jest w następnych tygodniach. Nie ma jednak jasności co do tego, czy także w zbiorach sztuki z Salzburga znajdują się zrabowane obrazy. Jak poinformował rzecznik Gurlitta, zbiór zostanie dokładnie zbadany pod tym kątem. Krytyczni spadkobiercy By wyjaśnić pochodzenie tych obrazów Cornelius Gurlitt postanowił zatrudnić grupę ekspertów, a wyniki ekspertyzy upublicznić. Tymczasem przedstawiciele poszkodowanych domagają się powołania niezależnej komisji oraz całkowitego ujawnienia zbiorów znalezionych w Salzburgu. Rüdiger Mahlo z Jewish Claims Conference jest zdania, że sposób, w jaki traktowane jest to znalezisko sztuki, zakrawa na groteskę. - Obrazy pozostawały w zamknięciu przez 60-70 lat i nadal się ich nie ujawnia, ani opinii publicznej, ani prawowitym właścicielom. Przecież oni nawet nie wiedzą, o jakie obrazy chodzi i czy pochodzą one z rabunku. Dlatego nie otrzymali nawet możliwości złożenia wniosku o zwrot - stwierdził Rüdiger Mahlo. Inny tryb działania podjęły same Niemcy. Na zlecenie rządu RFN specjalna komisja bada 1300 dzieł sztuki ze zbioru Gurlitta znalezionych w Monachium, ustalając, które z nich pochodzą z rabunku. Cornelius Gurlitt odziedziczył po ojcu kolekcję wartą miliard euro, liczącą w sumie 1406 obrazów. Gurlitt senior kupował je za prowizję, którą wypłacali mu naziści za dostarczenie dzieł m.in. do budowanego na polecenie Hitlera muzeum sztuki w Linzu. Alexandra Jarecka red.odp.: Małgorzata Matzke, Redakcja Polska Deutsche Welle