- On jest dla nie martwy - powiedziała policji Angie Gregg, gdy dowiedziała się, że jej ojciec porwał, więził i gwałcił trzy młode kobiety w Cleveland przez około 10 lat. Do tej pory widziała swojego "tatusia" jako przyjaznego i pomocnego człowieka, a teraz jest w szoku i nie może uwierzyć w to, co się stało. - Nie będzie żadnych wizyt, nie będzie żadnych rozmów telefonicznych. On już nigdy nie będzie moim tatą - powiedziała. - Zastanawiam się cały czas, jak mógł być tak dobry dla nas i równocześnie więzić te młode kobiety - dodała Gregg. Kobieta nie miała pojęcia, że w jej domu rodzinnym może dziać się coś takiego. Kiedy się o tym dowiedziała chciała umrzeć. Znała Berry i DeJesus jeszcze z lat szkolnych. - To działo się pod moim nosem - powiedziała. Kobieta opowiada, że gdy odwiedzała ojca, dom był zawsze szczelnie zamknięty. Mówi, że czasami, podczas kolacji znikał bez słowa. Muzyka w domu Castro była zwykle puszczana bardzo głośno, ale Gregg uznawała to za normalne, bo jej ojciec był muzykiem. Co więcej, piwnica w tym domu była zawsze zamknięta Dziewczyna wspomina, że Castro nigdy nie chciał opuszczać domu na dłużej niż jeden dzień. Córka porywacza zapewnia, że ojciec nigdy nie skrzywdził jej, ani jej siostry, ale bił jej matkę. - Był bardzo zazdrosny - powiedziała Gregg. W końcu rozwiedli się. Matka Gregg zmarła w 2012 roku po walce z rakiem mózgu. Teraz straciła ojca. - Nie płaczę za nim - mówi.