Do tej pory kiedy szanse na znalezienie kogoś jeszcze przy życiu choć małe wciąż istniały, akcję prowadzono krok po kroku, tak by nie zwiększać zagrożenia dla tych, którzy mogli jeszcze pod gruzami czekać na pomoc. Teraz operacja, mimo że wciąż nosi jeszcze miano ratunkowej, do akcji wprowadzony jest już ciężki sprzęt, by uprzątnie gruzu przyspieszyć. Nie wszystko po prostu da się zrobić gołymi rękoma. Tymczasem pod ziemią wciąż nie udało się ugasić wszystkich pożarów. Sprowadzono nawet ekipy strażaków doświadczonych w gaszeniu ogromnych i długotrwałych pożarach lasów. Nie pomogli jednak swym doświadczeniem i umiejętnościami. Wysoka temperatura panująca wciąż pod ziemią nie dała szans na przeżycie nawet w obecnych tam komorach powietrznych. Nadziei jest więc coraz mniej. Nikt jednak nie myśli, by zakończyć ratunkową część operacji. Jak oświadczył burmistrz Rudolf Giuliani prawdopodobnie oficjalnie taka decyzja nigdy nie zostanie ogłoszona. W Nowym Jorku tymczasem odbyła się pierwsza sportowa impreza od minionego wtorku. Giuliani, wielki fan drużyny Yankees, był obecny na meczu baseballowym lokalnych rywali drużyny Metz. Dostał tam owacje. - Sytuacja wróci do normy, gdy znów będę tu wygwizdywany - oświadczył burmistrz.