Projekt ma roboczą nazwę: "Europejska Telewizja dla krajów Partnerstwa Wschodniego", mówi się też o nazwie "Głos Europy". Według informacji PAP, MSZ zarezerwowało na ten cel ok. 3 mln zł w przyszłorocznym budżecie. - Zależy nam na tym, aby to była telewizja nowoczesna, aby miała wysoką jakość i była dostępna. Strona unijna jest za mało aktywna, jeżeli chodzi o politykę informacyjną - twierdzi rozmówca PAP z kręgów dyplomatycznych. Według wiceminister spraw zagranicznych Katarzyny Kacperczyk ostateczna decyzja o przyznaniu dodatkowych środków jeszcze nie zapadła. - Są rozważane różne scenariusze, wkład finansowy państw - mówiła w tym tygodniu wiceszefowa MSZ na posiedzeniu sejmowej komisji spraw zagranicznych. Projekt kanału informacyjnego powstaje pod auspicjami Europejskiego Funduszu na Rzecz Demokracji. Misją Funduszu, na czele którego stoi Polak Jerzy Pomianowski, jest wspieranie przemian demokratycznych w południowym i wschodnim sąsiedztwie Unii Europejskiej. Jak informowała posłów Kacperczyk, wstępna koncepcja telewizji ma powstać do końca roku, po czym nastąpi jej ocena przez Polskę i partnerów unijnych. - Trwają konsultacje krajów UE i państw pozaunijnych dotyczące stworzenia takiej telewizji. Potrzeba jest oczywista. Chodzi o dotarcie z obiektywnym i zrównoważonym przekazem do mieszkańców Partnerstwa Wschodniego, którzy czerpią wiedzę o sytuacji w regionie z mediów rosyjskich. Media rosyjskie nie zachowują obiektywizmu, a są raczej wykorzystywane jako narzędzie wojny informacyjnej, o czym świadczy konflikt ukraiński - mówiła posłom wiceminister spraw zagranicznych. Kacperczyk przyznała, że projekt popiera kilka państw unijnych. O powołaniu rosyjskojęzycznej telewizji mówił w marcu ówczesny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podczas dorocznego expose o polskiej polityce międzynarodowej. - Warto poważnie rozważyć paneuropejski projekt telewizji w języku rosyjskim, którego stworzenie postulują nasi sojusznicy z krajów bałtyckich. Jest to także argument za reformą naszych mediów w językach obcych - powiedział wówczas Sikorski. Partnerstwo Wschodnie to unijny program zacieśniania współpracy z sześcioma wschodnimi sąsiadami UE: Białorusią, Ukrainą, Mołdawią, Gruzją, Azerbejdżanem i Armenią. Został zainaugurowany, z inicjatywy Polski i Szwecji, w maju 2009 roku na szczycie w Pradze. Celem inicjatywy jest zbliżenie państw partnerskich do Unii Europejskiej poprzez pogłębioną współpracę i działania integracyjne, w oparciu o unijne wartości, normy i standardy. Znaczącym krokiem dla całego programu PW miał być szczyt w Wilnie w listopadzie 2013 roku. Ukraina, Mołdawia, Gruzja i Armenia miały wejść na wyższy poziom relacji z Unią, podpisując bądź parafując umowy stowarzyszeniowe. Przed szczytem w Wilnie władze Ukrainy ogłosiły jednak, że wstrzymują przygotowania do zawarcia tego porozumienia. Wywołało to wielomiesięczne manifestacje i głęboki kryzys polityczny w tym kraju, który doprowadził do zmiany władz. Ostatecznie polityczna część umowy UE-Ukraina została podpisana w marcu w Brukseli, już przez nowe ukraińskie władze. W Wilnie umowy stowarzyszeniowe z UE, obejmujące porozumienia o strefie wolnego handlu, parafowały Gruzja i Mołdawia. Armenia ogłosiła z kolei, że zamiast parafować porozumienie z UE zamierza przystąpić do tworzonej przez Rosję, Białoruś i Kazachstan Unii Celnej. Umowy stowarzyszeniowe UE z Gruzją i Mołdawią oraz druga część umowy z Ukrainą, dotycząca przede wszystkim wolnego handlu podpisane zostały w czerwcu w Brukseli.