Jak poinformował dziś wiceszef MSZ Bartosz Cichocki, na szczycie klimatycznym ONZ w Katowicach (COP24) nie będzie prezydentów: USA - Donalda Trumpa, Rosji - Władimira Putina oraz Francji - Emmanuela Macrona. Nie pojawi się też kanclerz Niemiec Angela Merkel. Zdaniem Cichockiego, "świadczy to o tych państwach - na ile poważnie traktują sprawy klimatyczne". Inną opinię wyraża dr hab. Tomasz Kubin z UŚ. - To pewien sygnał, że przedstawiciele tych państw nie spodziewają się, że w Katowicach uda się wypracować ważne i przełomowe decyzje - uważa dr hab. Tomasz Kubin. - Porażka jest sierotą, sukces ma wielu ojców. Po co firmować swoją twarzą coś, co zostanie uznane za porażkę? - komentuje ekspert. Zdaniem dr. hab. Kubina, przyczyna nieobecności tych czołowych przywódców może mieć również związek z ostatnimi wydarzeniami w Cieśninie Kerczeńskiej. - Myślę, że ani Angela Merkel, ani Emmanuel Macron nie chcieli ryzykować ewentualnego kolejnego (po szczycie G20 w Buenos Aires - red.) spotkania z Putinem - mówi politolog. Nieobecność Trumpa nie jest zaskoczeniem, bo - jak przypomina ekspert - to nie jest prezydent przejęty walką o klimat. Wycofał USA z porozumienia paryskiego, więc jego absencja była do przewidzenia. Na tegorocznym szczycie klimatycznym w Katowicach mają zostać wyznaczone konkretne kierunki realizacji ustaleń z Paryża z 2015 roku. Przedstawiciele krajów z całego świata podpisali wówczas porozumienie, którego głównym założeniem jest utrzymanie wzrostu globalnych średnich temperatur na poziomie znacznie mniejszym niż 2 st. C w stosunku do epoki przedindustrialnej i kontynuowanie wysiłków na rzecz ograniczenia wzrostu temperatur do 1,5 st. C. Nowa globalna umowa klimatyczna ma zacząć obowiązywać od 2020 r. Justyna Kaczmarczyk