Anna Amimour przypomina w wywiadzie o ostatniej rozmowie, jaką przeprowadziła z bratem w sierpniu. Prosił ją, aby ucałowała rodzinę i zaopiekowała się kotem. Mówił, że ma wiele spraw do załatwienia, ale zapewnił, że jeszcze się usłyszą. Niestety Anna usłyszała o bracie 13 listopada, gdy wraz z dwoma innymi zamachowcami wywołał strzelaninę w paryskim klubie, zabijając kilkadziesiąt osób i wysadzając się w powietrze. "W pierwszej chwili byłam w szoku. Krzyczałam z wściekłości. Później pomyślałam, że to na pewno błąd" - wyznaje Anna. "Każdego dnia zadajemy sobie pytanie o to, co się stało" - dodaje. Siostra zamachowca przyznaje także, że wszystkie problemy zaczęły się od internetu. "Kilka lat temu zauważyliśmy, że jego poglądy się zradykalizowały. Taka zmiana nie może zajść z dnia na dzień - zaznaczyła. Pranie mózgu Anna Amimour przyznała, że jej bratem interesowali się rekruci z sąsiedniej dzielnicy, która jest owiana złą sławą. Zwerbowali go prawdopodobnie wtedy, gdy zaczął coraz częściej chodzić do meczetów. Anna uważa, że ci, którzy werbowali jej brata "wyprali mu mózg." Amimour w 2012 roku próbował dostać się do Jemenu, co spowodowało, że był on w sferze zainteresowań policji. Oskarżono go wtedy o współpracę z ugrupowaniem terrorystycznym. Zapoczątkowało to okres dozoru sądowego, który jednak naruszył, przez co w 2013 roku wydano za nim międzynarodowy nakaz aresztowania. W tym czasie prawdopodobnie był już w drodze do Syrii. Jak czytamy w wywiadzie, francuski dziennik "Le Monde" donosił, że w czerwcu 2014 roku ojciec Amimoura pojechał do Syrii, starając się przekonać syna do powrotu. Siostra zamachowca nie potwierdziła tych informacji. Francuska gazeta opisała spotkanie ojca z Samy'm w Syrii jako "chłodne". Zdaniem "Le Monde" Samy przyjął już wtedy pseudonim Abu Hajia i ożenił się, a próba ojca nie powiodła się.