Stanowisko takie wyraził w zeszłym tygodniu prawicowy premier Izraela Benjamin Netanjahu, znany z twardego kursu wobec Palestyńczyków za czasów kierowania izraelskim gabinetem pod koniec lat 90. i sceptycznego stosunku do planu utworzenia państwa palestyńskiego. Powiedział on, że jego rząd nie pójdzie naprzód w najważniejszych kwestiach w rozmowach z Palestyńczykami, jeżeli nie dostrzeże postępu w staraniach USA na rzecz pokrzyżowania irańskich planów uzbrojenia się w broń atomową. Hillary Clinton jednak, zapytana o te wypowiedzi Netanjahu na przesłuchaniu w czwartek przed Komisją Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów, niedwuznacznie zasugerowała, że nie zgadza się ze stanowiskiem premiera. - Jeżeli Izrael chce otrzymać tego rodzaju silne poparcie w sprawie Iranu, nie może trzymać się na dystans co do Palestyńczyków i wysiłków pokojowych; muszą one iść ręka w rękę - powiedziała. Waszyngton rzadko ujawnia rozbieżności z Izraelem w kluczowych sprawach konfliktu bliskowschodniego.