Zgodnie z brytyjskim prawem dronom nie wolno latać w pobliżu lotnisk, a także na wysokości powyżej 120 metrów. Tymczasem pewien nieodpowiedzialny mieszkaniec hrabstwa Kent swojego drona wypuścił na wysokość blisko 5 tys. metrów. Do zdarzenia doszło w lipcu, jednak to teraz informują o tym brytyjskie media. Niebezpieczny incydent na niebie. Dron tuż obok lecącego samolotu Piloci samolotu EasyJet, który chwilę wcześniej wystartował z lotniska Gatwick i skierował się w stronę Grecji, zeznali, że około 20 mil na zachód od Dover dostrzegli z kokpitu zbliżające się w ich kierunku "czarne, cylindryczne" urządzenie. W pewnym momencie pierwszy pilot usłyszał niepokojący dźwięk i pomyślał, że dron uderzył w samolot. Szybko okazało się, że mylnie ocenił odgłos, który doszedł do kokpitu z kabiny. Do zderzenia brakowało jednak bardzo niewiele. Urządzenie przeleciało zaledwie trzy metry od maszyny. Piloci boeinga ze 180 osobami na pokładzie natychmiast poinformowali o sprawie wieżę kontroli lotów. Dron posłany zbyt wysoko. Sprawcy grozi więzienie Dron, który omal nie uderzył w samolot linii EasyJet, leciał na wysokości ponad 40 razy wyższej od tej dopuszczalnej. Obecnie trwa śledztwo dotyczące narażenia boeinga i 180 osób na pokładzie. Osobie, która posłała drona, grozi nawet do pięciu lat więzienia. Eksperci z UK Airprox Board, którzy badają niebezpieczne, "bliskie spotkania" samolotów z dronami, nadali incydentowi kategorię "A", co oznacza, że w Kent istniało bardzo poważne ryzyko kolizji. Jak wskazali, istnieje obawa, że zderzenie maszyny z dronem mogłoby uszkodzić silnik samolotu lub rozbić szybę kokpitu.