"Chowamy głowę w piasek. Oczywiście nie akceptujemy tych aktów. Oczywiście są godne potępienia. Jednak nie robimy nic, aby położyć im kres. Kiedy chwasty zaczynają wyrastać w ogrodzie, jeśli się ich natychmiast nie wyrwie z korzeniami, zarosną cały ogród" - ostrzegł prezydent Izraela w wywiadzie, który ukazał się w piątkowym numerze gazety. Riwlin, zaliczany do twardego skrzydła izraelskiej prawicy, wypowiedział się w niedzielę w sposób bardzo zdecydowany o atakach na uczestników pochodu gejów w Jerozolimie i o napaści na dom palestyńskiej rodziny, wskutek której zginęło palestyńskie niemowlę i w której rany odniosło osiem innych osób. Naraził się na ostrą krytykę ze strony partii prawicowych, a nawet na pogróżki i napaści słowne, o których musiał zawiadomić policję. "Musimy zadać sobie pytanie, czy nie oszukiwaliśmy się sami, kiedy wygodniej nam było myśleć, że te przejawy ekstremizmu są zjawiskiem chwilowym, którego nie ma co traktować z całą surowością. Ci, którzy palą domy, dokonują aktów wandalizmu przeciwko meczetom i profanują kościoły, wyrządzają najpierw szkodę nam, którzy wierzymy w słuszność naszej drogi. Myślą, że wspierają żydowskie osiedla, ale przeciwnie - narażają na niebezpieczeństwo egzystencję Izraela" - ostrzegł Riwlin. Prezydent Izraela nawiązał do wydarzeń z ubiegłego tygodnia, gdy w domu podpalonym na Zachodnim Brzegu przez izraelskich ekstremistów zmarło z poparzeń palestyńskie niemowlę, ciężkie oparzenia odnieśli jego rodzice, a drugie, nieco starsze dziecko zmarło w szpitalu, podczas gdy rannych zostało jeszcze osiem osób. Powtarzając w wywiadzie swe wcześniejsze słowa potępienia wobec sprawców wydarzeń, grupki izraelskich osadników, podkreślił: "Nie jest to problem małej garstki napastników", ponieważ "jeśli wszyscy zachowamy milczenie, to wszyscy będziemy ich wspólnikami". Riwlin zaznaczył również w wywiadzie, że "prawdziwa prawica nie jest fanatyczna". "Ogromna większość izraelskiej prawicy miłuje wielką Ziemię Izraela z miłości do ziemi, a nie z nienawiści do innych (...) Także ze względu na niepokój, jaki wywołuje narastanie ekstremizmu w społeczeństwie" - mówił. "Są ludzie, którzy tak jak ja popierają wielką Ziemię Izraela i wizję powrotu Syjonu, ale sądzą, że to nie obliguje ich do bycia demokratami. Myślą, że żydowskie, demokratyczne państwo oznacza demokrację tylko dla Żydów" - kontynuował swą krytykę ekstremizmu prezydent Izraela. "Tymczasem - podkreślił - obowiązkiem suwerennego Izraela jest zagwarantowanie, że nie pozwolimy tu na żadną dyskryminację i rasizm". "Czasami politykom wydaje się, że po to, aby zewrzeć szeregi, muszą zgadzać się z ekstremistami (...) Nie wahają się przed podżeganiem i prowokowaniem, gdy tylko sądzą, że przyniesie im to głosy" - oświadczył w wywiadzie prezydent Riwlin. "Dziś, gdy chcesz zbudować bazę polityczną, na której możesz się oprzeć i która da ci władzę, musisz podkreślać podziały występujące między różnymi sektorami. Niekiedy prowadzi to do wrogości. Jeśli nienawidzisz Arabów, my, politycy, jesteśmy z tobą, ale jeśli Arabowie ci się podobają - jesteś naszym wrogiem" - konkluduje z goryczą Riwlin. Prezydent Izraela wzywa do znalezienia rozwiązania, które pozwoliłoby na zakończenie konfliktu z Palestyńczykami, i sugeruje "otwarte granice", dwa państwa istniejące obok siebie "jako konfederacja" między Morzem Śródziemnym a Jordanem.