W czasie antraktu oburzeni chórzyści wyjaśnili, że nikaby i burki są dla nich symbolem zniewolenia muzułmańskich kobiet. Zażądali, by poszanowanie obowiązującego prawodawstwa zostało wymuszone również w operze. Zgodziła się z nimi dyrekcja sławnej placówki. Ochroniarze postawili parze bogatych turystów z Zatoki Perskiej ultimatum: albo kobieta odsłoni twarz przed końcem antraktu, albo oboje będą musieli opuścić gmach paryskiej Opery Bastylii. Turyści wybrali to drugie rozwiązanie. Organizacje islamskie oburzają się, że wyproszonym turystom nie zwrócono nawet blisko 300 euro, które zapłacili za bilety.Francuskie ministerstwo kultury zapowiada, że odtąd personel wszystkich publicznych placówek kulturalnych dostanie jednoznaczne instrukcje, by nie wpuszczać do nich muzułmanek z zakrytymi twarzami. Pracownicy mają uprzejmie - ale jednocześnie stanowczo - wyjaśniać, że noszenie nikabów i burek jest zakazane w miejscach publicznych we Francji. W razie potrzeby wzywana będzie policja. Dotąd wymuszaniem poszanowania zakazu zasłaniania twarzy w miejscach publicznych zajmowali się we Francji tylko policjanci. Za noszenie nikabów i burek grożą muzułmankom mandaty w wysokości do 150 euro i przymusowy udział w kursach praw obywatelskich. Muzułmanom, którzy zmuszają kobiety do zakrywania twarzy, grozi natomiast rok więzienia i 30 tysięcy euro grzywny. Jeżeli zmuszają do noszenia burek i nikabów niepełnoletnie dziewczęta - grozi im do dwóch lat więzienia i 60 tysięcy euro grzywny. (abs) Marek Gładysz