Malezyjskie władze ogłosiły, że katastrofa mogła być efektem celowego działania kogoś na pokładzie samolotu. Zdaniem premiera tego kraju, w maszynie zostały wyłączone urządzenia do lokalizacji, a według odczytów satelitarnych, samolot zmienił kurs i leciał jeszcze przez co najmniej 7 godzin.Rzecznik Aeroklubu Polskiego i ekspert lotniczy Leszek Chorzewski mówi IAR, że najważniejszym zadaniem dla śledczych jest teraz odnaleźć czarne skrzynki. - To na podstawie zapisów z tych skrzynek będzie wielka szansa, by odtworzyć to, co stało się z tym samolotem. Nadajniki skrzynek pracują przez 30 dni, zatem jest jeszcze około trzech tygodni, by je odkryć i odczytać - wyjaśnia Chorzewski.Ekspert podkreśla, że cała sprawa jest bardzo zagadkowa. Chorzewski dodaje równocześnie, że chaos informacyjny wokół katastrofy może wynikać z faktu, iż śledczy nie podają do wiadomości wszystkich danych, którymi dysponują. - W tak przedziwnych zdarzeniach zawsze kryje się jakaś tajemnica. Nie przypuszczam, żeby to zamieszanie wynikało z nadmiernego bałaganu w pracy służb. Na pewno są czynniki, których nie ujawnia się na bieżąco. Takiego śledztwa nie prowadzi się w świetle kamer - dodał ekspert w rozmowie z IAR.Rano policja przeszukała dom 53-letniego pilota samolotu malezyjskich linii lotniczych.