Wczesnym popołudniem na Starym Mieście na nabrzeżu Adriatyku było już sto tysięcy ludzi. Obrońcy 33-letniego generała Mirko Noraca, traktowanego powszechnie jako bohatera wojny o niepodległość z 1991 r., zdjęli utrzymywane od dwóch dni blokady z głównych dróg, by na wiec mogli dotrzeć uczestnicy z całego kraju. Organizatorzy zwozili chętnych autokarami, wynajęli nawet pociąg, by do Splitu mogli dotrzeć mieszkańcy Zagrzebia. Sprawa Noraca, która stała się zapalnikiem protestu, jest największym jak dotąd wyzwaniem dla reformatorskiej koalicji z premierem Ivicą Raczanem na czele. Nacjonalistów i kombatantów wojny z lat 1991-95 poderwał pierwszy w Chorwacji nakaz aresztowania wpływowego niegdyś generała. Dotychczas sądy chorwackie ograniczały się do mało znaczących podejrzanych. Norac był w czasie wojny dowódcą rejonu miasta Gospić. Sąd w Rijece, prowadzący sprawę masakry kilkuset serbskich cywilów dokonanej tam w 1991 r., w środę rozszerzył śledztwo na generała, który awans na ten stopień dostał w 1995 r. Policja aresztowała ówczesnego zastępcę Noraca, on sam jednak zniknął z Zagrzebia. W kraju, w którym powszechna jest wiara, że Chorwaci byli wyłącznie ofiarami wojny, zaczęły się protesty przeciwko nowym władzom, deklarującym wolę wyjaśnienia ewentualnych zbrodni popełnionych na Serbach. Sprawa Noraca stała się zapalnikiem, dając też ujście społecznemu rozczarowaniu brakiem poprawy po roku wprowadzania reform. Ludzie nieśli transparenty z napisem: "My wszyscy jesteśmy Mirko Noracem". Organizacja kombatantów wojennych, współorganizująca wiec, domaga się dymisji rządu, który - według niej - jest antychorwacki. - Prześladując Noraca, chcą prześladować całą chorwacką armię i chorwacki naród. Postawią go przed sądem po naszym trupie - zadeklarował wczoraj przywódca weteranów Mirko Kondić. Premier Raczan od razu po pierwszych demonstracjach i blokadach dróg w piątek oskarżył HDZ o próbę obalenia demokratycznie wybranych władz. Uznał, że jest to "poważny atak na porządek konstytucyjny".