Adwokaci byłego rosyjskiego oligarchy sądzą, że można się spodziewać bardzo surowego wyroku. - W ciągu godziny, gdy sad odczytywał wyrok, stało się oczywiste, że jest on skazujący. I w pełni powtarza akt oskarżenia w tych punktach, które sąd zdążył dzisiaj ogłosić - powiedział dziennikarzom mecenas Jurij Szmidt. Według obrońców, sąd uznał za udowodnione m.in. przywłaszczenie sobie akcji kilku firm, a także machinacje finansowe. Wiele wskazuje na to, że wyrok może być tak wysoki, jak zażądał prokurator, czyli 10 lat więzienia. Kiedy jednak usłyszymy werdykt, nie wiadomo. Akta sprawy liczą bowiem ponad 400 tomów. Dzisiaj sędzia Irina Kolesnikowa odczytała zaledwie dziesiątą część wyroku. Chodorkowski siedzi w areszcie już prawie dwa lata. Obok niego, na ławie oskarżonych zasiada Płaton Lebiediew. On także jest oskarżany o niepłacenie podatków, przywłaszczenie powierzonego mienia, fałszowanie dokumentów, działanie na szkodę spółki i wejście w zmowę przestępczą. I Chodorkowski i Lebiediew odrzucają oskarżenia, uważając je za sfabrykowane, a sam proces - za polityczny. W sali sądowej są obecni krewni i przyjaciele podsądnych, a także około 10 przedstawicieli agencji informacyjnych, gazet i telewizji. Przed ogłoszeniem przerwy w odczytywaniu wyroku - do jutra, do godz. 10.00 czasu moskiewskiego (8.00 czasu polskiego) - sąd zdążył uznać m.in., że oskarżeni w podstępny sposób przejęli 44 proc. akcji należącego do skarbu państwa Naukowo-Badawczego Instytutu Nawozów Sztucznych i Insektofungicydów (NIIUIF), przywłaszczyli sobie pieniądze kompanii Apatit, a także uchylali się od płacenia podatków jako osoby fizyczne. Jeden z obrońców Chodorkowskiego - Jurij Szmidt, oświadczył, że już po pierwszych słowach sędzi Kolesnikowej przekonał się, iż wyrok będzie skazujący. Początkowo werdykt w tym najgłośniejszym procesie w najnowszej historii Rosji miał być wydany 27 kwietnia, jednak w ostatniej chwili sąd odroczył rozprawę. Przyczyn tej decyzji nie podano. Nieoficjalnie przedstawiciele sądu mówili jednak, że Kolesnikowa nie zdążyła napisać uzasadnienia wyroku. Moskiewska prasa wiązała natomiast tę decyzję z obchodami 60. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami, na które prezydent Władimir Putin zaprosił do Moskwy przywódców ponad 50 państw. Przed dzisiejszym posiedzeniem sądu władze podjęły nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Porządku wokół gmachu sądu pilnowały wzmocnione patrole milicji i jej oddziałów specjalnych - OMON-u. Plac przed budynkiem i drogi dojazdowe zostały ogrodzone metalowymi barierkami. Od rana przed gmachem sądu trwały pikiety zwolenników i przeciwników byłych szefów Jukosu. Tych pierwszych było kilkuset, drugich - kilkudziesięciu. Atmosfera była niezwykle napięta. Często dochodziło do utarczek słownych między oboma obozami. Stronnicy Chodorkowskiego i Lebiediewa skandowali: "Wolność!, wolność!". Wielu ubranych było w białe lub czerwone koszulki z wizerunkiem Chodorkowskiego. W rękach trzymali żółte i zielone baloniki. To barwy Jukosu. Widać było flagi demokratycznych partii, m.in. pomarańczowe - Naszego Wyboru Iriny Chakamady i białe - Jabłoka Grigorija Jawlińskiego. Były też sztandary liberalnego Sojuszu Sił Prawicy i Partii Republikańskiej. W pewnym momencie uczestnicy pikiety przerwali kordon milicyjny i na krótko zablokowali ruch na ulicy Kałanczowskiej, przy której znajduje się sąd. Skandowali "Precz z Putinem!", "Milicja z narodem!", "Putin pod sąd!". Z przywiezionych przez demonstrantów głośników dochodziła pieśń "Nas ne podołaty", znana z grudniowej "pomarańczowej rewolucji" na Ukrainie. Milicji udało się nakłonić demonstrantów do powrotu na miejsce wyznaczone przez władze na pikietę. Jednakże około godz. 14.00, po ogłoszeniu przerwy w posiedzeniu sądu, funkcjonariusze OMON-u brutalnie rozproszyli uczestników pikiety. Około 20 osób zostało zatrzymanych. Niektórzy zostali poturbowani. Wśród nich jest wiceprzewodniczący Jabłoka Siergiej Mitrochin. Chodorkowski i Lebiediew, niegdyś jedni z najbogatszych ludzi w Rosji, przebywają za kratkami od 1,5 roku. Wszystko wskazuje na to, że pozostaną tam jeszcze długo. W zeszły piątek Prokuratura Generalna Rosji poinformowała o zamiarze przedstawienia im nowych zarzutów - m.in. prania brudnych pieniędzy. Zdaniem części obserwatorów, zarzuty wobec byłych szefów Jukosu są zemstą otoczenia Putina za popieranie przez koncern liberalnej opozycji lub odpowiedzią na plany polityczne samego Chodorkowskiego, który nie wykluczał startu w wyborach prezydenckich w 2008 roku.