Matka nie miała wątpliwości, że stan dziecka jest poważny: dziewczynka krzyczała i wymiotowała. Zaalarmowani przez matkę lekarze przenieśli dziewczynkę na oddział ratunkowy, by dokładnie ją przebadać. "Zaraz zrobili jej USG i znaleźli coś w jej główce. Zdecydowali, że trzeba ją przewieźć do innego, lepiej wyposażonego szpitala" - wspomina mama Ashlyn.W szpitalu uniwersyteckim w Kansas stwierdzono u dziewczynki tętniaka o wielkości migdała na cieniutkim naczyniu krwionośnym w mózgu. Rozpoczął się wyścig z czasem. Krwawienie do mózgu jest u noworodków tak rzadkie, ze lekarzom brak narzędzi, by je zatamować. Operujący dziewczynkę chirurg, dr. Koji Ebersole, użył cewnika o grubości końcówki włosa, by zaaplikować kroplę specjalnego kleju na pękniętą ściankę naczynia. "Jakakolwiek terapia zachowawcza bez zamykania krwawiącego naczynia niosłaby ryzyko, że dziecko umrze. Trzeba było szybko coś wymyślić, żeby zatamować krwotok" - tłumaczy lekarz. Jak dodaje, mała pacjentka z każdym dniem czuje się lepiej.