Na stół operacyjny trafił mężczyzna, który miał mieć skrzep w mózgu. Lekarze rozpoczęli zabieg, ale po kilku godzinach zorientowali się, że doszło do pomyłki, ponieważ nigdzie nie mogli znaleźć skrzepu. Okazało się, że operowano pacjenta, który trafił do szpitala z powodu obrzęku i zdecydowanie nie potrzebował interwencji chirurgicznej. Według kierownictwa szpitala, przypadkowo operowany pacjent wraca do zdrowia. Z kolei stan człowieka, który miał mieć usuwany skrzep, znacząco się poprawił i możliwe, że teraz w ogóle nie będzie potrzebował zabiegu. Po incydencie zawieszono neurochirurga, anestezjologa i dwie pielęgniarki. Wszyscy brali bowiem udział w "przypadkowej" operacji. Personel szpitala uważa, że do zamieszania doszło z powodu braku wystarczającej liczby pracowników i sal operacyjnych w placówce.