Po raz pierwszy we Francji wydano wyrok skazujący wobec byłego szefa państwa. Paryski sąd orzekł, że 79-letni dziś Chirac jest winny "defraudacji środków publicznych" i "nadużycia zaufania" w sprawie fikcyjnego zatrudnienia 21 swoich partyjnych kolegów oraz członków ich rodzin w paryskim ratuszu w latach 90. Jednocześnie sędziowie uznali, że były szef państwa odpowiada także za nieprawidłowości w kwestii zatrudnienia siedmiu innych pracowników merostwa w tym samym okresie. Były prezydent, którego sąd zwolnił z uczestnictwa w procesie z powodów zdrowotnych, nie był obecny w czwartek na sali rozpraw. Wraz z Chirakiem skazano jego siedmiu byłych podwładnych z paryskiego ratusza na kary kilku miesięcy więzienia w zawieszeniu. Uniewinniono natomiast dwóch innych oskarżonych w tej sprawie. Jeden z adwokatów Chiraca, Georges Kiejman, powiedział po rozprawie dziennikarzom, że jest rozczarowany werdyktem. Według obrońcy, były prezydent powinien zdecydować w czwartek wieczorem, czy będzie odwoływał się od wyroku. Kiejman wyraził przy tym nadzieję, że skazujący wyrok "nic nie zmieni w uczuciach, jakimi Francuzi darzą Jacquesa Chiraca". Wyrok jest dla wielu obserwatorów dużym zaskoczeniem. Spodziewano się oczyszczenia Chiraca z zarzutów, ponieważ prokuratura wniosła we wrześniu o jego uniewinnienie. W pierwszych komentarzach z różnych obozów politycznych podkreśla się, że werdykt dowodzi niezawisłości sądu, który oddalił wniosek prokuratury, podejrzewanej o sprzyjanie byłemu szefowi państwa. Organizacja antykorupcyjna Anticor, która występowała w procesie przeciwko Chiracowi, przywitała werdykt z zadowoleniem, nazywając go "wzorcową karą". Główny poszkodowany w aferze fikcyjnych etatów, czyli paryski ratusz, nie wystąpił ostatecznie w sądzie przeciw byłemu prezydentowi. Władze miejskie wycofały swój pozew w wyniku ugody z obecną partią rządzącą, UMP, do której niegdyś należał Chirac. Ugrupowanie to zgodziło się przelać gigantyczne odszkodowanie w wysokości 2,2 miliona euro do kasy miejskiej Paryża. Trwający od 5 do 23 września proces w Paryżu przebiegał w niecodzienny sposób. Najpierw sąd zgodził się na prowadzenie rozpraw bez Chiraca, gdy ten dostarczył zaświadczenie lekarskie, iż ma problemy z pamięcią. Następie zwolniono z przesłuchania kluczowego świadka w sprawie, szefa MSZ Alaina Juppe, w latach 90. podwładnego Chiraca w paryskim ratuszu. Francuska prasa komentowała te zdarzenia, pisząc o "dziwnym procesie" i krytykując pobłażliwość wymiaru sprawiedliwości wobec byłego prezydenta Francji. Prasa sugerowała, że wyrozumiałość prokuratury wobec oskarżonego może mieć podtekst polityczny, gdyż Chirac jest założycielem obecnie rządzącej we Francji partii Unia na rzecz Ruchu Ludowego (UMP). Chirac odpowiadał przed sądem za to, że w latach 1992-1995, gdy był merem Paryża, miał fikcyjnie zatrudniać w sumie 28 pracowników, w tym członków swojej partii Zgromadzenie na rzecz Republiki (RPR) i ich rodziny. Według licznych świadków, osoby te nigdy nie wykonywały pracy na rzecz urzędu miasta, a niektóre z nich nie pojawiały się nawet w budynku ratuszu.