Mieszkanka Szanghaju Chen Chen niedawno boleśnie przekonała się o "wyśrubowanych" standardach panujących w chińskim lotnictwie pasażerskim. Kobieta wracała ze służbowej podróży w Mongolii Wewnętrznej. Na lotnisku dowiedziała się, że jej wieczorny lot do Pekinu w wyniku opóźnienia został przeniesiony na następny dzień, ale nikt nie potrafił udzielić jej informacji, kiedy dokładnie nastąpi wylot. W związku z tym zdecydowała się kupić bilet na inny, wcześniejszy samolot. Jednak ten również był opóźniony. Ostatecznie opuściła port lotniczy prawie 24 godziny po planowanym wylocie.- To moje najgorsze doświadczenie - powiedziała Chen, pracowniczka agencji modelek. - Kiedy w końcu dotarliśmy do Pekinu, byłam nieprzytomna. Trudno to wyrazić. Miałam ochotę pocałować ziemię. Według relacji Chen jej niedoszli współpasażerowie byli tak rozwścieczeni opóźnieniem, że zaczęli krzyczeć na pracowników, a przedstawiciela lotniska obrzucili plastikowymi butelkami. Niestety, tego typu doświadczenia nie są rzadkością wśród klientów chińskich portów lotniczych. Opóźnienia są tak duże i częste, że nikogo nie dziwią ani ciągłe awantury pasażerów z pracownikami lotnisk, ani widok podróżnych ucinających sobie przymusowe drzemki w hali odpraw. Pod kontrolą wojska Według oficjalnych statystyk, w zeszłym roku 75 proc. samolotów w Chinach wystartowało zgodnie z rozkładem. Jednak dane zebrane przez prywatne instytucje wskazują na coś innego. Jak wynika z raportu monitorującej przemysł lotniczy agencji FlightStats Inc., w czerwcu na lotnisku w Pekinie tylko 18 proc. samolotów oderwało się od ziemi o rozkładowej porze. Jest to najgorszy rezultat wśród 35 głównych portów lotniczych świata; drugie miejsce z wynikiem 29 proc. zajął Szanghaj. Osiem spośród dziesięciu najgorzej ocenianych linii lotniczych to chińscy przewoźnicy. Powodem notorycznych opóźnień na chińskich lotniskach jest m.in. ścisła kontrola przestrzeni powietrznej przez wojsko ChRL. Podczas gdy w większości krajów przestrzeń powietrzna jest przeznaczona przede wszystkim dla ruchu pasażerskiego, w Chinach samoloty linii lotniczych mogą korzystać tylko z 20 jej procent. Tłok w przestworzach jest nieunikniony, ponieważ coraz większa liczba samolotów pasażerskich jest zmuszona do "przeciskania się" wąskimi korytarzami powietrznymi pomiędzy rozległymi szlakami przeznaczonymi dla wojskowych jednostek. Chiny są jednym z najszybciej rosnących rynków lotniczych - jak prognozuje Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA), popyt na loty krajowe w Państwie Środka będzie rósł o 10 proc. rocznie, co oznacza wzrost liczby pasażerów o 160 mln do 2016 roku. Czarna seria wypadków Kolejnym problemem Chin są - jak ocenia część ekspertów - nadmiernie restrykcyjne procedury ruchu powietrznego, będące efektem czarnej serii wypadków na lotach krajowych w latach 90. Piloci narzekają między innymi na zawyżone normy odstępów pomiędzy samolotami, tzw. separacji - pionowo musi dzielić je aż 610 metrów, podczas gdy standardem jest połowa tego dystansu. Dodatkowo, podczas lądowania piloci muszą etapowo zmniejszać prędkość i pułap samolotu do poziomów wyznaczonych przez wieżę kontrolną. Eksperci porównują ten manewr do "schodzenia po schodach". Lądowanie zajmuje zatem więcej czasu. Władze ChRL starają się walczyć z problemem notorycznych opóźnień. W myśl wprowadzonych niedawno przepisów samolot może wystartować niezależnie od warunków pogodowych panujących w porcie docelowym. Na terenie całego kraju powstają dziesiątki lotnisk, na czele z nowym portem lotniczym w Pekinie, który ma zostać otwarty w 2018 roku. Jednak eksperci uważają, że są to środki przejściowe, a w Chinach potrzebna jest fundamentalna reforma. Dyrektor szanghajskiej firmy Genesis, inwestującej w sektor lotniczy, Christopher Jackson porównał budowę nowego lotniska do "zaklejania rany postrzałowej plastrem opatrunkowym". Dodał, że "chińscy pasażerowie będą skazani na opóźnienia, dopóki prezydent Xi Jinping nie zdecyduje, że chce coś z tym zrobić".