Wykonanie wyroku na 53-letnim Akmalu Shaikhu potwierdziła brytyjska ambasada w Pekinie oraz władze Xinjiangu. Egzekucję potępił rząd w Londynie, który do ostatniej chwili bezskutecznie apelował o jego ułaskawienie, podobnie jak szereg organizacji broniących praw człowieka. "W najostrzejszych słowach potępiam egzekucję Akmala Shaikha; jestem wstrząśnięty i rozczarowany, że nasze wytrwałe apele o łaskę nie zostały rozpatrzone. Szczególnie niepokoi mnie to, że nie skontrolowano stanu zdrowia psychicznego skazańca" - napisał w wydanym dziś rano oświadczeniu premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown. Szef brytyjskiego rządu osobiście poruszał tę kwestię w rozmowach z premierem Chin Wenem Jiabao i kilkakrotnie pisał w tej sprawie do prezydenta Hu Jintao. Także rodzina straconego Brytyjczyka podawała jego winę w wątpliwość argumentując, że skazaniec cierpiał na zaburzenia psychiczne. Rzeczniczka chińskiego MSZ Jiang Yu broniła słuszności wykonania kary śmierci, wskazując, że przemyt narkotyków jest ciężką zbrodnią. Skrytykowała też stanowisko Browna. - Wyrażamy zdecydowane niezadowolenie i sprzeciw wobec brytyjskiego oskarżenia - powiedziała Jiang na konferencji prasowej. Wyraziła zarazem nadzieję, że sprawa ta nie zaszkodzi stosunkom chińsko-brytyjskim i zaapelowała do Londynu, by nie tworzył żadnych "przeszkód" dla lepszych stosunków. Shaikh został aresztowany w 2007 roku w Urumczi, a w 2008 roku skazany po półgodzinnym procesie za przemyt 4 kilogramów heroiny. Według rodziny, został zwabiony do Chin przez dwóch mężczyzn, którzy obiecali pomóc mu w zrobieniu kariery w muzyce pop. Shaikh miał w Wielkiej Brytanii troje dzieci. Jego małżeństwo rozpadło się i w 2001 roku mężczyzna przyjechał do Polski, gdzie ponownie się ożenił i miał jeszcze dwoje dzieci - informowała w poniedziałek gazeta "Herald Scotland". W Polsce stan jego zdrowia psychicznego pogorszył się. Mężczyzna skończył jako bezdomny i zainteresowały się nim lokalne gangi narkotykowe - relacjonuje gazeta. Ich członkowie mieli obiecać mu karierę muzyczną w Chinach pod warunkiem, że będzie towarzyszył im w podróży do tego kraju. Następnie - według wersji samego Shaikha - na lotnisku powiedziano mu, że w samolocie jest tylko jedno miejsce i gangsterzy zachęcili go, by poleciał do Chin sam, przewożąc wręczoną mu walizkę. W 2005 roku lubelska prokuratura prowadziła śledztwo, które miało ustalić, czy Akmal Shaikh nie był członkiem zorganizowanej grupy terrorystycznej. Śledztwo wszczęła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego po tym, gdy mężczyzna, następnego dnia po ataku terrorystycznym w Londynie w lipcu 2005 roku, wysłał do dwóch osób sms: "Mam nadzieję, że oglądałeś wiadomości. To jest moja robota. Teraz wszyscy zrozumieją, kim są muzułmanie i czym jest dżihad". - W grudniu 2005 postępowanie zostało umorzone wobec braku dowodów dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska. Wówczas prokuratura informowała, że miała do czynienia z człowiekiem "rozchwianym emocjonalnie". Prokuratura skierowała natomiast do sądu w Lublinie akt oskarżenia przeciwko Shaikhowi, któremu zarzuciła kierowanie gróźb karalnych w stosunku do swojej byłej partnerki (z którą ma dzieci) i jej rodziny. W listopadzie 2006 roku, już na etapie postępowania sądowego, kobieta wycofała wniosek o ściganie i postępowanie zostało umorzone. Akmal Shaikh był podejrzewany o kierowanie gróźb karalnych także w stosunku do innych osób, ale ponieważ osoby te nie złożyły wniosku o ściganie, prokuratura nie prowadziła w tych sprawach śledztw. Kara śmierci - za czy przeciw? - podyskutuj na FORUM