Prezydent zaapelował do marynarki, by "prowadziła intensywne przygotowania do akcji bojowej", aby "chronić bezpieczeństwo narodowe i światowy pokój". Morskie ambicje terytorialne Chin budzą niepokój ich sąsiadów i USA - pisze AFP. Hu Jintao wystąpił z apelem do marynarki w obecności swego prawdopodobnego następcy, wiceprezydenta Xi Jinpinga i w gronie przedstawicieli wpływowej centralnej komisji wojskowej, która sprawuje zwierzchnictwo nad armią ChRL. Prezydent jest jej przewodniczącym, a Jinping - jej numerem dwa. We wtorek wieczorem jeden z rzeczników Pentagonu George Little skomentował na konferencji prasowej apel prezydenta Chin, mówiąc, że kraj ten "ma prawo" do wzmocnienia swej gotowości bojowej. Jednak podkreślił, że USA wielokrotnie wzywały Pekin, aby w kwestiach militarnych działał w sposób "przejrzysty". W stosunkach dwóch największych potęg Pacyfiku przejrzystość jest konieczna i stanowi "część przyjaznych relacji, które staramy się zbudować z armią Chin" - powiedział Little. AFP zwraca uwagę, że podwyższenie gotowości bojowej i modernizacja chińskiej armii ma nastąpić po serii wizyt najwyższej rangi amerykańskich polityków w Azji, poczynając od prezydenta Baracka Obamy, po którym pojechał tam minister obrony USA Leon Panetta i sekretarz stanu Hillary Clinton. Każdy polityk podkreślał podczas swych wizyt fundamentalne znaczenie strefy Azja-Pacyfik dla amerykańskiej strategii. Według innego źródła z Pentagonu, cytowanego przez AFP, Chiny "w sposób oczywisty rozwijają swoje możliwości bojowe na wodzie i w powietrzu, mając na względzie amerykańską marynarkę wojenną". Siły zbrojne ChRL to największa armia świata, lecz wciąż przede wszystkim są to siły naziemne. Rola chińskiej marynarki rośnie jednak, w miarę jak Pekin coraz bardziej chce bronić swych ambicji terytorialnych na morzach - wyjaśnia francuska agencja. Pod koniec listopada marynarka Chin przeprowadziła ćwiczenia na "zachodnim Pacyfiku" i zaprezentowała swój pierwszy lotniskowiec. Manewry takie Chiny organizują regularnie, ale AFP przypomina, że tym razem zbiegło się to w czasie rosnącymi napięciami w regionie. Na Morzu Południowochińskim ścierają się roszczenia terytorialne Chin i innych krajów regionu: Wietnam, Filipiny, Tajwan, Malezja i Brunei domagają się praw do - co najmniej - części morza, a napięcia między rywalami okazjonalnie przeradzają się w morskie starcia. Morze Południowochińskie jest ważnym szlakiem handlowym, przez który przepływają rocznie warte 5 bilionów dolarów towary. Morze jest też bogate w złoża ropy, minerałów i obfite łowiska ryb. Pekin coraz bardziej asertywnie domaga się kontroli nad spornymi wodami. Wolę umocnienia obecności USA w regionie zamanifestował w listopadzie prezydent Obama, gdy podpisał z australijską premier Julią Gillard porozumienie w sprawie zwiększenia obecności wojskowej USA w Australii.