Li Guixin domaga się, by miejski urząd ochrony środowiska "w ramach obowiązującego prawa wykonywał swoje obowiązki w celu kontrolowania poziomu zanieczyszczenia powietrza". Chce też, by rządowa agencja wypłaciła rekompensaty za koszty, jakie musieli ponieść obywatele, by bronić się przed szkodliwym smogiem - poinformował we wtorek dziennik "Yanzhao Metropolis Daily". Cytowany przez gazetę Li wymienia, że za własne pieniądze musiał kupić maseczki na twarz, aparaturę do oczyszczania powietrza i bieżnię, by móc zażywać ruchu we własnym domu w grudniu 2013 roku, gdy na zewnątrz zanieczyszczenie powietrza było szczególnie duże. "Oprócz szkód na zdrowiu ponieśliśmy również straty finansowe. Powinien je wziąć na siebie rząd oraz urzędy odpowiedzialne za ochronę środowiska, bo to do rządu trafiają podatki od przedsiębiorstw" - podkreślił. Shijiazhuang to stolica prowincji Hebei, gdzie znajdują się jedne z najbardziej zanieczyszczonych miast w Chinach. Od początku 2013 roku stężenie szkodliwych cząsteczek w powietrzu w tym mieście regularnie wykracza poza skalę pomiarów. W ostatnich dniach północne Chiny cierpią z powodu najgorszego od miesięcy zanieczyszczenia powietrza. W Pekinie, gdzie cuchnący smog unosi się w powietrzu od ponad tygodnia, władze miejskie podniosły alert do drugiego poziomu zagrożenia. Mimo licznych regulacji, zarządzeń i wielokrotnie zapowiadanych przez rząd działań na rzecz ochrony środowiska sytuacja wydaje się tylko pogarszać - zauważa agencja Reutera. W ubiegłym roku rząd Chin zapowiedział, że zakaże w prowincji Hebei rozwijania szkodliwych dla środowiska projektów, zamknie przestarzałe cementownie i huty stali, a także ograniczy zużycie węgla. Oficjalne dane sugerują, że zmiany już się rozpoczęły.