Władze twierdzą, że patrole "oczyszczą atmosferę" na terenie uczelni. W skład patroli wchodzą sami studenci-ochotnicy, pracujący w dwugodzinnych zmianach. Nadzór nad nimi sprawują wykładowcy. Jeśli ochotnicy przymkną oko na czułości swoich kolegów, grożą im kary. Większość studentów nie szczędzi krytyki inicjatywie uniwersyteckich władz. Jedna ze studentek opisała w internecie, że członek patrolu wypatrzył ją i jej chłopaka siedzących na ławce, stanął za nimi i kaszlał tak długo, dopóki młodzi nie odsunęli się od siebie. Studenci zwracają też uwagę, że władze powinny raczej zająć się zarządzaniem instytucją, a nie pilnowaniem zakochanych. Pojawiają się też głosy, że w tej kwestii nie szanuje się praw człowieka.