O opuszczeniu ambasady przez Chena poinformowała oficjalna agencja prasowa Xinhua. Według dziennika "Washington Post" ambasador USA w Pekinie Gary Locke eskortował go do szpitala, gdzie dysydent ma się spotkać z rodziną. Korespondent waszyngtońskiej gazety rozmawiał przez telefon z Chenem, który powiedział mu, że czuje się dobrze. Reuters pisze, że Chen - zagorzały krytyk rządowej polityki jednego dziecka - opuścił ambasadę "z własnej woli". MSZ w Pekinie domaga się przeprosin od Stanów Zjednoczonych. - Należy podkreślić, że ambasada USA w Chinach użyła nietypowych środków przyjmując chińskiego obywatela Chena Guangchenga do ambasady. Chiny są z tego bardzo niezadowolone - napisał w oświadczeniu rzecznik chińskiego resortu spraw zagranicznych Liu Weimin. "To ingerencja w wewnętrzne sprawy Chin" - Takie postępowanie USA to ingerencja w wewnętrzne sprawy Chin, co jest nie do przyjęcia - dodał. - Chiny żądają przeprosin za tę sprawę, jak również dokładnego śledztwa, sankcji wobec osób za to odpowiedzialnych, a także gwarancji, że takie przypadki się nie powtórzą - podkreślił Liu. W środę rano do Pekinu przybyli amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton oraz minister skarbu Timothy Geithner. Tematem rozmów z władzami Chin, prowadzonych regularnie na tym szczeblu od kilku lat, będą problemy bezpieczeństwa międzynarodowego, w tym głównie konflikty z Iranem i Koreą Północną w związku z ich programami nuklearnymi, oraz kwestie ekonomiczne. W rozmowach może przeszkodzić jednak sprawa dysydenta. W zeszłym tygodniu 40-letni Chen - prawnik samouk - w zamieszczonym w internecie nagraniu poinformował, że uciekł z aresztu domowego. W nagraniu zwrócił się do premiera Wena Jiabao o wszczęcie dochodzenia w sprawie złego traktowania samego Chena i jego rodziny przez lokalne władze. Chen, który stracił wzrok na skutek przebytej w dzieciństwie choroby, przebywał przez półtora roku w areszcie domowym w miejscowości Donshigu w prowincji Szantung we wschodnich Chinach. Dysydent spędził cztery lata w więzieniu za ujawnienie przymusowych aborcji i sterylizacji w wiejskiej społeczności, z której pochodził. Po uwolnieniu lokalne władze umieściły go w areszcie domowym, choć nie było ku temu podstaw prawnych. Pobty Chena w areszcie domowym był pilnie obserwowany przez Zachód i miejscowych obrońców praw człowieka.