Jak poinformowano, 21 października mężczyzna o nazwisku Wang nieoczekiwanie podpalił swoje ubranie w północnej części placu w pobliżu portretu Mao Zedonga; po kilkudziesięciu sekundach pożar został ugaszony przez służby porządkowe. Jedyny dziennik, który informował o tym wydarzeniu, anglojęzczyny "Global Times", podał, że ten pierwszy - według gazety - od 10 lat przypadek samopodpalenia na placu-symbolu władzy w Chinach był "aktem apolitycznym". Zdaniem gazety, 42-latek pochodzący z prowincji Hubei, w środkowej części kraju, był niezadowolony z wyroku sądu w sporze cywilnym. Po hospitalizacji Wang doszedł do siebie i czuje się dobrze - zapewnia "Global Times". Agencja AFP pisze, że po czterech tygodniach milczenia chińskie władze prawdopodobnie zostały zmuszone do przekazanie informacji o desperackim geście mężczyzny, ponieważ brytyjski dziennik "Daily Telegraph" opublikował zrobione przez brytyjskiego turystę zdjęcie przedstawiające to wydarzenie. Zaledwie w środę chińskie media informowały o śmierci 81-letniej kobiety, która podpaliła się we własnej sypialni, gdy ekipa rozbiórkowa usiłowała zburzyć jej dom. Agencja AP wyszczególnia, że w 2006 roku na placu Tiananmen podpalił się robotnik budowlany, który nie był w stanie wyegzekwować należnego mu długu; mężczyzna ten przeżył. W 2003 roku na tym samym placu doszło do dwóch samopodpaleń: zarówno zwolniony robotnik, jak i mężczyzna protestujący przeciwko wyburzeniu swego domu przeżyli. W styczniu 2001 roku na placu podpaliło się pięć osób, którym władze przypisywały członkostwo w ruchu Falun Gong, uznanym przez Pekin w 1999 roku za sektę i zdelegalizowanym. Zdaniem członków ruchu, oskarżenie miało nastawić opinię publiczną przeciwko praktykującym i usprawiedliwić tortury oraz przetrzymywanie ich w więzieniach. Dwie osoby - kobieta i jej 12-letnia córka - zmarły.