Li Gao, który kieruje departamentem ds. klimatu w chińskiej Państwowej Komisji Rozwoju i Reform przyznał, iż Chiny są obecnie największym światowym emitentem szkodliwych gazów do atmosfery. Zaznaczył jednak, iż 15-25 procent takich emisji powstaje w zakładach produkujących towary na eksport. - Jako jeden z krajów rozwijających się, stoimy na samym końcu linii produkcyjnych światowej gospodarki. Produkujemy artykuły, konsumowane w innych krajach... Udział w emisji (gazów cieplarnianych) winien spoczywać na konsumentach a nie na producentach - oświadczył Li zastrzegając, iż nie tylko Chiny, lecz także i inne kraje podzielają takie stanowisko. - Chiny nie powinny płacić za ograniczanie emisji gazów spowodowanej przez zapotrzebowanie na dane towary w innych krajach - powiedział. Chiński ekspert wystąpił z taką ideą w Waszyngtonie, gdzie przebywa na rozmowach poprzedzających międzynarodową konferencję klimatyczną, mającą odbyć się w grudniu w Kopenhadze. W USA są też wysłannicy Japonii i Unii Europejskiej. Celem konsultacji jest zapoznanie się ze stanowiskiem administracji Baracka Obamy w tej kwestii, a także wstępne negocjacje na temat nowego porozumienia, mającego zastąpić protokół z Kioto, regulujący emisje gazów cieplarnianych. Ani Chiny ani Stany Zjednoczone za administracji George'a W. Busha nie ratyfikowały ustaleń z Kioto.