Jednodniowa wizyta Sholza w Pekinie to jego pierwsza podróż do Chin jako szefa niemieckiego rządu oraz pierwsza wizyta przywódcy kraju z grupy G7 od trzech lat. Samolot z Scholzem wylądował w Pekinie w piątek rano czasu miejscowego. Kanclerz i członkowie delegacji zostali poddani testom na COVID-19. Przeprowadzili je chińscy pracownicy medyczni, którzy weszli na pokład samolotu w strojach ochronnych - podała agencja Reutera. Pekin. Spotkanie Scholz-Xi Jinping Po przylocie Scholz spotkał się z Xi w Wielkiej Hali Ludowej, siedzibie chińskiego parlamentu. Kanclerz podkreślił, że spotkanie twarzą w twarz jest potrzebne w trudnych czasach, gdy rosyjska inwazja na Ukrainę szkodzi opartemu na regułach porządkowi światowemu - przekazał Reuters. Według źródeł agencji AFP Scholz oświadczył, że chce "dodatkowo rozwijać" współpracę gospodarczą z Chinami, mimo że oba kraje mają "różne punkty widzenia". W planach jest również rozmowa Scholza z premierem Li Keqiangiem. Kanclerzowi towarzyszy delegacja niemieckich przedsiębiorców. Według mediów są w niej m.in. szefowie firm Adidas, Deutsche Bank, BioNTech, Siemens, Volkswagen, BASF i Bayer. W czasie rekordowej inflacji i w obliczu groźby recesji w Niemczech Scholz będzie się starał położyć nacisk na dalszą współpracę gospodarczą z Chinami - oceniają analitycy. Według zapowiedzi ma też poruszyć temat wojny na Ukrainie i naciskać na władze ChRL w sprawie otwarcia rynku i praw człowieka. Wizyta Scholza w Chinach. Kontrowersje Od rozmowy ówczesnego kanclerza Helmuta Schmidta z przewodniczącym Mao Zedongiem w 1975 roku, po kilkanaście wizyt Angeli Merkel w latach 2006-2019, przywódcy Niemiec próbowali otworzyć chiński rynek dla niemieckiego przemysłu. Żadna z tych wizyt nie wywołała jednak takiej burzy, jak podróż Scholza - ocenił hongkoński dziennik "South China Morning Post". Kontrowersje budzi termin wizyty. Scholz będzie pierwszym zachodnim przywódcą odwiedzającym Pekin po zakończonym niedawno XX zjeździe Komunistycznej Partii Chin (KPCh), na którym Xi przedłużył i dodatkowo zacieśnił swoją władzę. Pod jego rządami w kraju zaostrzono cenzurę, kontrolę nad obywatelami oraz kampanie przeciwko obrońcom praw człowieka, organizacjom pozarządowym, mniejszościom etnicznym i grupom wyznaniowym. Wizyta ma też miejsce w czasie rosyjskiej inwazji na Ukrainę, której Chiny nie potępiły. Władze tego kraju wyrażały natomiast niedawno poparcie dla "strategicznych celów rozwojowych" i "mocarstwowej pozycji" Rosji pod przewodnictwem prezydenta Władimira Putina. Według ekspertów z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) Pekin i Moskwę łączy nieformalny sojusz wymierzony przeciwko Zachodowi. Analityk: Zła wiadomość dla Zachodu Analityk ds. chińskich z OSW dr Michał Bogusz ocenił, że wizyta Scholza będzie w Chinach wykorzystywana propagandowo "jako swoisty hołd niemieckiego premiera dla triumfującego po XX zjeździe Xi Jinpinga". - Lecący z Scholzem biznesmeni będą mamieni kontraktami, aby móc wpływać na politykę rządu federalnego i zablokować lub chociaż spowolnić trend uniezależniania się niemieckiej gospodarki od ChRL - dodał ekspert. Wizyta Scholza "to zła wiadomość dla jedności Zachodu wobec Chin", ta zaś powinna być silniejsza, biorąc pod uwagę, że Pekin najwyraźniej popiera agresywne działania prezydenta Rosji Władimira Putina - ocenił specjalista w dziedzinie stosunków europoejsko-chińskich z Uniwersytetu Harvarda Philippe Le Corre. Zwrócił uwagę na obawy, że Scholz "przedłoży interesy niemieckiego przemysłu ponad wartości i interesy UE". - Nie wydaje się, aby Scholz wyciągnął wnioski z nieudanej polityki Niemiec wobec Rosji - ocenił natomiast politolog z Uniwersytetu Nottingham Andreas Fulda. Jego zdaniem niepokojące jest, że kanclerz, który ogłosił zmianę polityki względem Moskwy po jej ataku na Ukrainę, najwyraźniej nie potrafi dostrzec "uderzających podobieństw pomiędzy neoimperialną Rosją a neototalitarnymi Chinami". Scholz: Niemcy muszą zmienić swoje podejście do Chin Wizyta rodzi obawy, że Scholz będzie kontynuował politykę "najpierw Niemcy" swojej poprzedniczki Angeli Merkel, co ma szersze implikacje międzynarodowe. - Poszukując punktu środkowego pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem, Scholz wysyła mocny sygnał, że w czasie systemowej rywalizacji między demokracjami a autokracjami na Niemczech nie można polegać - ocenił Fulda. Sam Scholz bronił swojej wizyty w artykule opublikowanym m.in. na portalu Politico. Oświadczył, że Niemcy muszą zmienić swoje podejście do Chin, które obrały bardziej marksistowsko-leninowski kurs, a niemieckie firmy powinny zmniejszyć "ryzykowne zależności" w łańcuchach dostaw, zwłaszcza w dziedzinie nowych technologii. Podkreślił jednak, że Chiny "pozostają ważnym partnerem biznesowym i handlowym" i "nie chcemy się od nich odłączyć". Niemiecki rząd oświadczył w ubiegłym tygodniu, że kanclerz będzie w Pekinie naciskał na władze Chin w sprawie dostępu do rynku i praw człowieka. Zaznaczył przy tym, że pozostaje przeciwny gospodarczemu "odłączeniu" od Chin. "Merkel 2.0" - skomentował to na Twitterze korespondent Politico ds. europejsko-chińśkich Stuart Lau. Niemiecka polityka wobec Chin. Napięcia w koalicji rządzącej Polityka wobec Chin jest źródłem napięć wewnątrz niemieckiej koalicji rządzącej. Szefowa MSZ Annalena Baerbock z partii Zielonych przestrzegała przed rozwijaniem współpracy z państwem, w którym narastają tendencje autorytarne. Kanclerz podkreśla natomiast, że Niemcy "muszą w dalszym ciągu robić interesy z Chinami". Od sześciu lat są one największym partnerem handlowym RFN. Kontrowersje wzbudziło poparcie Scholza dla sprzedaży państwowej chińskiej firmie Cosco udziałów w terminalu kontenerowym w porcie w Hamburgu. Pojawiły się też informacje o planach przejęcia przez chińską firmę niemieckiego producenta czipów Elmos oraz przeniesienia części produkcji koncernów BASF i BMW do Chin. - Sekretarz generalny Xi musi być bardzo zadowolony z towarzysza Scholza - ocenił te doniesienia prof. Fulda. Kanclerza broniły natomiast państwowe chińskie media. Dziennik "Global Times" napisał w czwartek, że krytyczne głosy na temat uzależnienia niemieckiej gospodarki od Chin "będą miały ograniczony wpływ, dopóki niemiecki rząd koalicyjny trzyma się pragmatycznego stanowiska". Część komentatorów odebrała to jako groźbę, że Pekin może wykorzystać relacje handlowe do wywierania nacisków na Berlin, jeśli ten odejdzie od przyjaznej polityki wobec Chin.