Na ulicach Pekinu silne i liczne oddziały policji uniemożliwiały jakiekolwiek próby kontestacji. Dziennikarz Bloomberga, który usiłował relacjonować nawoływania do protestów, został otoczony przez pięciu mężczyzn ubranych po cywilnemu, którzy bili go i kopali, po czym skonfiskowali mu kamerę i zaprowadzili na posterunek policji. Bloomberg nie podaje jak poważne są obrażenia, które odniósł ich korespondent. Władze Chin niepokoją wszelkie apele o udział w "jaśminowej rewolucji" (tak nazwano wystąpienia, w wyniku których odsunięto w ostatnich dniach od władzy tunezyjskiego prezydenta Ben Alego) i od początku demonstracji w świecie arabskim starają się blokować informacje na ten temat. Pod koniec ubiegłego tygodnia władze wezwały zagranicznych korespondentów w Pekinie i zażądały składania oficjalnych próśb o zezwolenia na przeprowadzanie wywiadów, a także - w niektórych przypadkach - zakazały udawania się na ulicę Wanfujing, główną arterię Pekinu, biegnącą w pobliżu placu Tiananmen. W ubiegłym tygodniu zatrzymano ponad 100 działaczy w całym kraju - podało Centrum Informacyjne Praw Człowieka i Demokracji z siedzibą w Hongkongu. Władze ocenzurowały wezwania do protestów w Pekinie, Szanghaju i 11 innych miastach.