Masakra, w czasie której według różnych źródeł zginęło od kilkuset do kilku tysięcy ludzi, pamiętana jest także w Hong Kongu, gdzie jak co roku zapalone zostaną świece i lampki ku czci zabitych. 4 czerwca 1989 roku czołgi zaatakowały kilkutysięczną demonstrację studentów, którzy okupowali plac Tiananmen, domagając się przeprowadzenia w kraju demokratycznych zmian. Władze Chin bardzo pragnęłyby zapomnieć o masakrze w centrum Pekinu, ponieważ stolica stara się o organizację letniej Olimpiady w 2008 roku i w przyszłym miesiącu przyjechać ma na inspekcję delegacja MKOl. Jedyny protest, na jaki zezwolono, to list matek ofiar, które domagają się wyjaśnienia roli ówczesnego premiera, Li Penga, w tłumieniu studenckich protestów sprzed dwunastu lat. Partia komunistyczna do tej pory uznaje manifestację studentów na Placu Tiananmen za "kontrrewolucyjną rebelię". W ostatnich miesiącach chińskie władze zaniepokoiły się publikacją wywiezionych z Chin w tajemnicy ściśle tajnych dokumentów, dotyczących okoliczności masakry. Zebrane w książce pt. "Dokumenty Tiananmenu" - dostępnej od niedawna w chińskiej wersji językowej także w Hongkongu - materiały te potwierdzają przede wszystkim tezy o toczącej się ostrej walce na szczytach chińskiej partii komunistycznej przed zdławieniem manifestacji na Tiananmen w czerwcu 1989 r. Zawarte w książce dokumenty to przede wszystkim zapisy tajnych rozmów między przywódcami chińskimi. Z rozmów chińskiego lidera Deng Xiaopinga wynika m.in., iż był on przekonany, że ponad milionowym protestem kierują antykomunistyczni konspiratorzy. Obawiał się też, że skończy w areszcie domowym.