Liczba ofiar śmiertelnych może wzrosnąć, ponieważ setki osób uznano za zaginione. Trzęsienie w przyległej do Tybetu prowincji Qinghai miało siłę 7,1 w skali Richtera. Zawaliły się drewniane domy, murowane budynki urzędowe i szkoły, których uczniowie zostali uwięzieni pod gruzami. Silne wstrząsy były odczuwalne również w sąsiedniej prowincji Syczuan. Najbardziej dotkniętym obszarem jest tybetańska autonomiczna prefektura Yushu ze stolicą w Jiegu (Gyegu) - biedny wiejski rejon. Ci, którzy stracili dach nad głową, spędzili kolejną noc w namiotach przy temperaturze spadającej do pięciu stopni poniżej zera. Rannych jest około 11 tys. ludzi, w tym ponad 1170 ciężko. W piątek ratownicy wydobyli spod gruzów kolejne żywe osoby. W rejonie położonym na wysokości około 4000 metrów n.p.m. ratownikom działanie utrudnia rozrzedzone powietrze. Z pomocą spieszą również buddyjscy mnisi z tybetańskich klasztorów, m.in. z Qamdo z Tybetańskiego Regionu Autonomicznego. Prezydent Chin Hu Jintao postanowił skrócić podróż po Ameryce Łacińskiej i po wizycie w Brazylii zrezygnował z wyjazdu do Wenezueli i Chile. Na pilną pomoc dla regionu nawiedzonego trzęsieniem rząd Chin wyasygnował 200 mln juanów (21,5 mln euro).