- Chcemy praw człowieka, nie igrzysk olimpijskich - brzmiało jedno z wezwań, wygłoszonych w mandaryńskim dialekcie chińskiego. Zaapelowano też o uwolnienie obywateli Chin więzionych za publikacje w internecie. Przekaz był jednak często zagłuszany przez oficjalną lokalną rozgłośnię. Rzecznik organizacji, która ma siedzibę w Paryżu, potwierdził, że czas nadawania został specjalnie wybrany. - Jest 12 godzin przed otwarciem igrzysk - chcieliśmy, by o tej porze usłyszano te głosy - powiedział Vincent Brossel. Tuż przed igrzyskami obrońcy praw człowieka krytykują władze Chin za zaostrzanie - wbrew wcześniejszym obietnicom - cenzury, kontroli internetu i represji wobec dysydentów.