Po ujawnieniu tej inicjatywy, chiński MSZ wezwał na rozmowę amerykańskiego ambasadora w Pekinie. W dodatku dyplomata został przyjęty przez niższego rangą urzędnika ministerstwa, co w świecie dyplomacji jest poważnym afrontem. Zdaniem komentatorów, to zaostrzenie amerykańskiego tonu wobec Chin wynika z kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych. Do tej pory ekipa George'a W. Busha unikała zadrażnień, licząc na chińskie poparcie w sprawie Korei Północnej oraz na amerykańskie inwestycje w Państwie Środka.