Chińskie władze ze swej strony odmawiały przekazania mediom jakichkolwiek informacji na temat rozmów z przybyłą z Indii delegacją tybetańskiego duchowego przywódcy dalajlamy. Nie potwierdzono podanej przez tybetańskiego rzecznika - cytowanego przez agencję Kyodo - wiadomości o rozpoczęciu rozmów czy też miejscu spotkania. Informację o podjęciu we wtorek dialogu chińsko-tybetańskiego zapowiadały obie strony - Pekin i rzecznik dalajlamy w indyjskim mieście Dharamsala, gdzie znajduje się siedziba tybetańskiego rządu emigracyjnego. Jak powiedział premier tego rządu Samdhong Rinpoche, w Pekinie przebywają m.in. wysłannicy Dalajlamy XIV - Lodi Gyari i Kelsang Gyaltsen. Delegacja liczy pięć osób. Obecne rozmowy to już drugie takie spotkanie - pierwsze od blisko roku "nieformalne" spotkanie chińsko-tybetańskie odbyło się na początku maja, przy drzwiach zamkniętych, w Shenzhen na południu Chin. Od 2002 roku w sumie odbyło się pięć rund rozmów chińsko- tybetańskich, dotyczących przede wszystkim autonomii Tybetu, zajętego w 1950 roku przez armię chińską. Jak do tej pory rozmowy nie przyniosły żadnych konkretnych wyników - z wyjątkiem deklaracji pekińskich na temat gotowości nawiązania dialogu. Zdaniem obserwatorów, kolejna tura rozmów z delegacją tybetańską ma przede wszystkim uciszyć zagraniczne głosy krytyki ws. działań chińskich w Tybecie, wpływając na poprawę atmosfery przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie. Od ubiegłej środy, po ponad trzech miesiącach izolacji spowodowanej największymi od około 20 lat antychińskimi wystąpieniami w Lhasie, Tybet jest otwarty dla zagranicznych turystów. Władze w Pekinie niezmiennie jednak oskarżają Dalajlamę XIV i jego zwolenników o wywołanie w połowie marca protestów i zamieszek w Tybecie i tybetańskich rejonach chińskich prowincji. Rozmowom chińsko-tybetańskim w Pekinie towarzyszy zapowiedź protestów na granicy Tybetu z Nepalem, dokąd od wielu dni zdążają grupy mniszek i mnichów tybetańskich. Tashi Dorje, koordynator manifestacji, podał we wtorek w Katmandu, że kilkadziesiąt osób dotarło już do punktu granicznego Tatopani, 120 km od nepalskiej stolicy. Mnisi wędrują bocznymi drogami, unikając głównych tras w obawie, że zostaną zatrzymani przez policję. - Demonstranci będą domagać się wolnego Tybetu i protestować przeciwko represjom chińskim - zapowiedział Dorje.