O sprzedaży terytoriów informują różne portale internetowe zaalarmowane przez tadżycką opozycję - 7 maja na nowe ziemie wejść miały chińskie wojska. O jakie terytoria chodzi? Mówi się o "dziesiątkach hektarów ziemi w Murgabskim rejonie GBAO", czyli we wschodniej, słabo zaludnionej części Górnobadachszańskiego Okręgu Autonomicznego. Władze Tadżykistanu milczą, podczas gdy tamtejsze media piszą o szeregu porozumień podpisanych między krajami kilka dni temu. Tadżycki prezydent Emomali Rahmon podczas swojej niedawnej wizyty w Pekinie zapewniał, że "stosunki z Chinami mają i będą mieć dla Tadżykistanu priorytetowy charakter". Przedstawiciel Chińskiej Republiki Ludowej podkreślił z kolei, że Chiny "będą nadal okazywać jedność z Tadżykistanem w celu dynamicznego rozwoju ekonomicznego i socjalnego sektora oraz umocnienia niezależności gospodarczej". Na potwierdzenie tych słów Pekin podarował Tadżykistanowi bezzwrotny grant w wysokości 200 milionów juanów (32,2 milionów dolarów), przyjęto także plan współpracy na lata 2014-2019 i podkreślono konieczność otwarcia połączenia lotniczego między Pekinem a Duszanbe. Ani słowem nie wspomniano jednak o przekazaniu terytoriów. Jeśli informacja tadżyckiej opozycji zostanie potwierdzona, nie będzie to pierwszy przypadek, kiedy Tadżycy oddają swoje ziemie Chińczykom. W 2011 roku przekazanych zostało około 1500 km² spornych terytoriów, stanowiących 0,78 procent terytorium Tadżykistanu. Chiny żądały wówczas o wiele więcej, toteż sposób w jaki rozwiązano ówczesny spór został uznany za sukces tadżyckich polityków. Oddanie spornych terytoriów miało być gwarantem utrzymania względnie dobrych stosunków z wielkim sąsiadem. Po co to wszystko? Pojawia się jednak pytanie: skoro powierzchnia Chińskiej Republiki Ludowej jest o 67 razy większa od powierzchni Tadżykistanu, to po co Chińczykom tadżyckie, kilkuhektarowe skrawki? Możliwości jest kilka. Być może chodzi o bogactwa gór GBAO zasobnych w drogocenne kamienie i uran? Wiadomo, że w samym mieście Murgab (położonym na wysokości 3650 metrów) chińskie firmy górnicze już rozpoczęły poszukiwania, podobno również w tym celu zmieniono tadżyckie prawo, które zezwala obecnie na poszukiwania górnicze firmom zagranicznym. Inaczej całą sytuację tłumaczy rosyjski historyk, Aleksandr Kniazew. Jego zdaniem Chińczycy chcą zapewnić bezpieczeństwo w regionie, które naruszać mogą mieszkańcy GBAO, głównie niepokorni Pamirczycy. Ta mała grupa muzułmanów-ismalilitów w Tadżykistanie liczy około 130000 osób, ich duchowym przywódcą jest Aga Chan IV, na stałe mieszkający w Wielkiej Brytanii i, jak dowodzi historyk, należący do "wyższego kręgu brytyjskiej oligarchii". Według Kniazewa Pamirczycy, wiernie oddani swemu imamowi chętnie szpiegują i wywołują protesty (jak ten w lipcu 2012 roku) by wprowadzić lub umocnić wpływy brytyjskie w regionie. Podczas zeszłorocznych wydarzeń w Pamirze rząd Chińskiej Republiki Ludowej pomógł ponoć tadżyckim wojskom rządowym zdławić rebelię. Według historyka jest to zatem gra między Chinami, a światem Zachodu (reprezentowanym przez Wielką Brytanię) o wpływy w regionie. Wyjaśnienie rosyjskiego historyka jest jednak dość pokrętne, a cała sprawa toczy się raczej ponad głowami Pamirczyków. Chiny mają coraz więcej do zaoferowania Tadżykistanowi, który niegdyś stanowił południową rubież Związku Radzieckiego i także teraz znajduje się w strefie rosyjskich wpływów. Tadżykistan to "miękkie podbrzusze Rosji", kraj strategiczny, którym interesuje się szereg potężnych państw. Może on również odegrać ważną rolę w kontekście wycofywania się wojsk NATO z Afganistanu w 2014 roku, przy czym istnieje obawa, że ewentualna destabilizacja Afganistanu po 2014 roku może rozlać się także na inne kraje Azji Centralnej. To "miękkie podbrzusze" potrzebuje zatem silnego "patrona" na najbliższe, być może trudne lata. Chiny, potężny i bogaty, wschodni sąsiad do takiej roli nadaje się całkiem dobrze. Elwira Wysocka "Nowa Europa Wschodnia"