Do Chińczyków są wysyłane wiadomości tekstowe oraz komunikaty na czatach, by od 1 maja nie kupowali towarów w sklepach Carrefoura. Oskarża się przy tym tę firmę o finansowanie dalajlamy. Dziennik "Beijing News" poinformował, że rzecznik Carrefoura o nazwisku Li oświadczył, że jego firma bada doniesienia o wezwaniach do bojkotu. Zdecydowana większość Chińczyków jest zachwycona, że Pekin będzie gospodarzem letnich igrzysk olimpijskich, i wielu podziela zdanie rządu, iż organizacje protybetańskie to separatyści i terroryści. W wezwaniu do bojkotu Carrefoura napisano, że marki należące do sprzedającej luksusowe towary grupy LVMN "podarowały dużo pieniędzy dalajlamie". 10,7 proc. akcji Carrefoura należy do Blue Capital, holdingu należącego do grupy Colony Capital i francuskiego milionera Bernarda Arnaulta, prezesa LVMN. "Zważywszy, że w dodatku Francuzi popierali separatystów podczas paryskiego odcinka sztafety z ogniem olimpijskim, naprawdę nie ma powodu, by dawać im pieniądze poprzez kupowanie ich towarów" - napisano w wezwaniu do bojkotu, zamieszczonym m.in. na portalu Chinaren (www.chinaren.com). "Niech się przekonają o mocy chińskiego ludu i mocy Internetu" - czytamy. Podczas ubiegłotygodniowej sztafety z ogniem olimpijskim w Paryżu doszło do licznych protestów. Protestujący kilkakrotnie próbowali zgasić ogień olimpijski. Zmuszało to organizatorów do "technicznego" gaszenia pochodni i przenoszenia jej do autobusu, gdzie cały czas pali się ogień olimpijski. Skrócono też paryską trasą sztafety.