"Z głębokim poczuciem bólu, gdyż dla Chile jest to bolesne, nasz rząd postanowił nie organizować szczytu APEC (...) ani szczytu COP25" - powiedział chilijski prezydent. Szczyt APEC miał odbyć się w Santiago w dniach 16-17 listopada, a szczyt COP25 w dniach 2-13 grudnia. "To była decyzja bardzo trudna do podjęcia. Decyzja, która powoduje wiele problemów, gdyż w pełni rozumiemy znaczenie APEC i COP dla Chile i dla świata" - podkreślił prezydent Pinera. Dodał, że "prezydent musi zawsze na pierwszym miejscu stawiać potrzeby swoich rodaków". Prestiżowe wydarzenia W szczycie klimatycznym COP25 miało wziąć udział ok. 25 tys. delegatów, w tym młoda szwedzka aktywistka Greta Thunberg. Sekretarz wykonawcza ds. Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (UNFCCC) Patricia Espinosa poinformowała w oświadczeniu, że w związku z wycofaniem się Chile z goszczenia szczytu klimatycznego COP25 rozważane są inne, alternatywne opcje. Jak podaje agencja AP, powołując się na niewymienionego z nazwiska dyplomatę ONZ, na nowe miejsce klimatycznego szczytu brane są pod uwagę takie miasta, jak Nowy Jork, Genewa, Bonn, Wiedeń czy Nairobi. W szczycie APEC miało wziąć udział 20 światowych przywódców, w tym prezydenci USA i Chin, Donald Trump i Xi Jinping. Po oświadczeniu prezydenta Pinery Biały Dom zadeklarował, że mimo odwołania szczytu APEC w Chile administracja prezydenta Trumpa ma nadzieję na podpisanie w grudniu wstępnego porozumienia handlowego z Chinami. "Z niecierpliwością oczekujemy na zakończenie pierwszej fazy historycznej umowy handlowej z Chinami w tym samym przedziale czasowym" - zaznaczono w komunikacie. Tragiczne w skutkach protesty Chile jest od 12 dni targane protestami po decyzji o podwyżce cen biletów stołecznego metra. Zadanie przywrócenia spokoju prezydent powierzył wojsku, na co społeczeństwo odpowiedziało jeszcze większymi demonstracjami, protestując przeciwko represjom i polityce socjalnej rządu, rosnącym kosztom utrzymania i opieki medycznej, narastającym nierównościom społecznym oraz niewydolnemu systemowi emerytalnemu. W protestach zginęło 18 osób, ponad 7 tys. zostało aresztowanych. Straty w gospodarce oszacowano na 1,4 mld dolarów.