Jedenaście osób straciło życie, a 500 budynków spłonęło mimo szybkiej interwencji straży pożarnej, gdy ogień przeniesiony przez sztormowy wiatr niszczył domy na pięciu spośród czterdziestu wzgórz, na których położone jest portowe miasto. Chilijskie ministerstwo zdrowia podało, że udzielono pomocy pięciuset osobom poparzonym i rannym. Liczba ewakuowanych przekroczyła w niedzielę rano miejscowego czasu 5 000. Pożar, który spustoszył obszar około 300 ha, częściowo opanowano, ale wciąż utrzymuje się wiele ognisk pożaru. Strome, wąskie i kręte uliczki dzielnic o przewadze starych, często zabytkowych domów i pałacyków pamiętających czasy kolonialne niezmiernie utrudniały akcję straży pożarnej. Stan nadzwyczajny W niedzielę z odległej o 120 km stolicy kraju, Santiago, przybyła na miejsce tragedii prezydent Michelle Bachelet, która poprzedniego dnia wieczorem ogłosiła "stan nadzwyczajny" w Valparaiso. Władzę w mieście, zwanym drugą stolicą Chile, oddała na czas klęski żywiołowej miejscowemu dowództwu wojskowemu. W Valparaiso mieści się siedziba chilijskiego Kongresu Narodowego i dowództwo Marynarki Wojennej. W ostatnich latach Valparaiso ze względu na swą architekturę, uznaną przez UNESCO za dziedzictwo kultury światowej, malownicze położenie i słynne winnice stało się mekką turystów z całej Ameryki Łacińskiej, a także z USA i Europy.