Ogień spowodował poważne uszkodzenia budynku, w którym znajdował się ośrodek kultury Almeda. Mimo wielkiego zdyscyplinowania manifestantów, którzy umożliwili strażakom dotarcie do wnętrza kina i ewakuację rannych z jego pomieszczeń, budowli nie udało się uratować przed poważnym zniszczeniem - pisze Associated Press. Piątkowa demonstracja to kolejna akcja w ramach trwających od października protestów. Zaczęło się od zapowiedzi podwyżki cen biletów Ruch wielkich i początkowo bezwzględnie tłumionych przez wojsko protestów społecznych, który od 18 października wstrząsa Chile, jest najpoważniejszy od 1990 roku. Zapalnikiem protestów przeciwko rządowi prezydenta Sebastiana Pinery była zapowiedź podwyżki cen biletów na metro w stolicy. Pomimo zawieszenia decyzji ruch się rozrósł, podsycany niechęcią wobec panujących w kraju nierówności społecznych. Sposób, w jaki władze podeszły do protestów - próbując zdławić je siłą - doprowadził do eskalacji. Informacje o kolejnych przejawach brutalności policji wciąż wywołują oburzenie, nakręcając niekiedy spiralę przemocy. 22 grudnia w Valparaiso w środkowym Chile, w sklepie podpalonym przez uczestników protestów pod koniec listopada, znaleziono dwa zwęglone ciała. Tym samym liczba osób, które zginęły w wyniku zamieszek w tym kraju wzrosła do 26. Ponadto prokuratura rozpoczęła w tym dniu postępowanie przeciwko funkcjonariuszowi, który wozem policyjnym przejechał 20-letniego mężczyznę podczas antyrządowego wiecu dzień wcześniej w stolicy kraju, Santiago. Młody mężczyzna, który doznał złamania miednicy, został hospitalizowany. Policjanta zwolniono, ale pod nadzorem sądowym oczekuje on na wynik dochodzenia; prokuratura wykluczyła na razie umyślne działanie. W piątek, jeszcze przed rozpoczęciem manifestacji w Santiago, sąd wydał nakaz aresztowania sześciu policjantów, którzy oskarżani są o torturowanie i seksualne wykorzystywanie zatrzymanych uczestników protestów.