- Odniosła pani wielkie zwycięstwo - zwrócił się do Bachelet ustępujący prezydent Sebastian Pinera. - Chciałbym życzyć jeszcze większego sukcesu - oświadczył w czasie transmitowanej w telewizji rozmowy telefonicznej z triumfatorką niedzielnych wyborów. Zapewnił, że mimo różnic politycznych oboje "chcą tego samego: lepszego Chile". W przemówieniu powyborczym Bachelet oświadczyła, że nadszedł czas na zmiany. - Nie będzie to łatwe, ale kiedy zmienianie świata jest proste? - pytała ok. 10 tys. zgromadzonych. Bachelet obiecała 50 reform w ciągu pierwszych stu dni na stanowisku szefa państwa, które obejmie w marcu. Wśród jej zapowiedzi są m.in. podniesienie podatków przedsiębiorstw z 20 do 25 proc. w celu sfinansowania reformy edukacji, a także zalegalizowanie aborcji w pewnych okolicznościach. Rywalka Bachelet, popierana przez Pinerę była minister pracy w jego rządzie, konserwatystka Evelyn Matthei, uzyskała prawie 38 proc. głosów, co jest najgorszym wynikiem prawicy od przywrócenia w Chile demokracji. Michelle Bachelet, 62-letnia lekarka oraz była minister zdrowia i następnie obrony, która sprawowała urząd prezydenta w latach 2006-2010, zakończyła kadencję z 84-procentowym poparciem. Chilijczycy po raz pierwszy w tych wyborach prezydenckich korzystali z możliwości nieuczestniczenia w głosowaniu, ponieważ od 2012 roku przestało ono być obowiązkowe - wyborcy nie są już obowiązani do rejestrowania się przed wyborami i brania w nich udziału. W pierwszej turze w listopadzie udział wzięło 50 proc. uprawnionych, a w drugiej - 41 proc., czyli 5,5 mln ludzi. Po raz pierwszy w Chile o prezydenturę ubiegały się dwie kobiety. Bachelet będzie pierwszym prezydentem Chile, wybranym na kolejną kadencję od zakończenia dyktatury Augusto Pinocheta w 1990 roku.