Prądu pozbawione zostały duże obszary na północy, w centrum i na południu kraju, w tym stolica Santiago i miasto Concepcion zdewastowane niedawno przez trzęsienie ziemi. Awaria objęła ok. 80 proc. powierzchni Chile zamieszkałej przez 17 mln osób. Według prezydenckiego ministra Christiana Larroueta, awaria może być rezultatem osłabienia linii przesyłowych przez trzęsienie ziemi z 27 lutego. Później jednak poinformowano, że przyczyną był niesprawny transformator. Brak prądu wywołał praktyczny paraliż aglomeracji Santiago zamieszkałej przez 6 mln osób. Przestało kursować metro, nie działa sygnalizacja uliczna, poważnie zakłócona została łączność telefoniczna. Ewakuowano ośrodki handlowe i inne miejsca publiczne. Odbudowa kraju ze zniszczeń po ostatnim trzęsieniu ziemi, które zniszczyło infrastrukturę i w którym zginęło ponad 800 osób, potrwa przynajmniej trzy-cztery lata - mówiła niedawno prezydent Chile Michelle Bachelet. Według wstępnych szacunków, wartość szkód wywołanych trzęsieniem ziemi może osiągnąć 30 mld dolarów, czyli prawie 15 proc. chilijskiego produktu krajowego brutto. W tym roku miał nastąpić 5-procentowy wzrost gospodarki, jednak kataklizm może ograniczyć go o 1-2 punkty proc. Jak podkreśliła prezydent, kraj będzie potrzebował na odbudowę dostępu do międzynarodowych kredytów. Nowy rząd stanie przed trudnym wyborem znalezienia pieniędzy na odbudowę zniszczeń po kataklizmie. Według nowego ministra finansów Felipe Larraina rząd będzie zmuszony zaciągnąć kredyty, sięgnąć do rezerw z czasów miedzianego boomu lub zwiększyć deficyt budżetowy. Chile jest największym na świecie producentem miedzi i kontroluje 36 proc. światowego rynku tego surowca.