W ulicznych demonstracjach wraz z członkami 18 związków zawodowych brali udział niektórzy politycy partii rządzącej. Socjalistyczny senator Alejandro Navarro, kontuzjowany w czasie demonstracji, skrytykował politykę rządu, który przy szybkim wzroście gospodarczym wynoszącym 6 proc. rocznie dopuszcza do szybkiego rozwarstwienia w społeczeństwie. Według ostatniego raportu sporządzonego przez ONZ-owski Program Rozwoju (UNDP) Chile należy w Ameryce Łacińskiej do krajów o najbardziej nierównym podziale dochodu narodowego. Do starć z policją i rozszerzenia się demonstracji na wiele najuboższych dzielnic Santiago doszło wówczas gdy władze zakazały pięciu tysiącom zdyscyplinowanych demonstrantów przejścia główną aleją miasta - Alameda Bernardo O'Higgins, prowadzącą do pałacu prezydenckiego La Moneda. W kilku punktach Santiago doszło do aktów wandalizmu i grabienia sklepów. Demonstracje związkowe odbyły się w czwartek także w nadmorskim Valparaiso, 120 km na zachód od Santiago, w Rancagua, 80 km od stolicy i w Concepcion - 500 km na południe. Do protestu związkowców przyłączyli się chilijscy nauczyciele, pracownicy służby zdrowia, studenci i urzędnicy. Były to największe i najbardziej gwałtowne demonstracje od czasu przywrócenia demokracji w Chile po upadku dyktatury gen. Augusto Pinocheta w 1990 roku.