Informację tę podał w niedzielę dziennik El Mercurio. Dane pochodziły m.in. z serwerów resortu edukacji, operatorów telefonicznych oraz instytucji zajmujących się wyborami. Ujawniono nazwiska, numery dowodów, adresy pocztowe, e-maile i numery telefonów. Sprawca, kryjący się za pseudonimem "Anonimowy złodziej" wyjaśnił, że chciał pokazać, jak źle chronione są dane osobowe Chilijczyków. Dane zdjęto już z obu portali, a policja wszczęła w tej sprawie śledztwo.