Do pożaru doszło we wtorkową noc w budynku przy 2500 North Rutherford Avenue w Chicago. Gdy jeden ze strażaków będący wtedy na zmianie usłyszał zgłoszenie ze swojego adresu, natychmiast pojechał na miejsce. Wszyscy przebywający w domu poważnie zatruli się dymem. Zginęły dwie osoby - siedmioletni syn mężczyzny oraz - kilka dni później - jego 36-letnia żona. Dwoje innych dzieci - dwuletnia i siedmioletnia dziewczynka - zostało ciężko rannych - podał ABC News. Strażacy z chicagowskiej straży pożarnej rozdali okolicznym mieszkańcom czujniki dymu i zestawy przeciwpożarowe. Przypomnieli również o wymianie baterii w starych urządzeniach oraz ich regularnym sprawdzaniu. Rzecznik przekazał, że dom, który zajął się ogniem, miał czujniki. Straż pożarna wspiera kolegę z pracy Ignite the Spirit, organizacja charytatywna straży pożarnej w Chicago, utworzyła zbiórkę wspierającą rodzinę. Nad ustaleniem przyczyny tragedii pracują specjaliści. Śledczy nie chcą powiedzieć, czy ogień podłożono celowo.