Administracja Busha podejrzewała, że Syria potajemnie pracuje nad produkcją broni nuklearnej. Prezydent nie zgodził się jednak na zaatakowanie podejrzanych reaktorów i wolał, by sprawę rozwiązać w drodze dyplomatycznej. W trzy miesiące później syryjskie instalacje nuklearne zbombardował Izrael. Jak pisze Cheney w swojej książce, Bush był ostrożny, gdyż pamiętał, że wywiad dostarczył mu nieprawdziwych wiadomości na temat rzekomego posiadania przez Irak broni masowego rażenia. Informacji tych użyto jako pretekstu do inwazji na Irak. Cheney, którego wpływy w gabinecie Busha były większe niż jakiegokolwiek innego wiceprezydenta w historii USA, uchodził za największego "jastrzębia" w jego administracji. Opozycja obarczała go główną odpowiedzialnością za wojnę w Iraku i za to, co uważała za nadużycia władzy wykonawczej w czasie prezydentury Busha. Były wiceprezydent ujawnił, że wiele razy wyraził gotowość podania się do dymisji, ale w każdym wypadku Bush jej nie przyjął. W swej książce Cheney wspomina także, co działo się w Waszyngtonie 11 września 2001 r. W czasie ataku Al-Kaidy Bush przebywał na Florydzie i nie wrócił od razu do stolicy, gdyż obawiano się o jego bezpieczeństwo. Działaniami rządu w Waszyngtonie kierował wtedy Cheney. Były wiceprezydent wspomina, że nie chciał jednak występować wówczas publicznie i składać oświadczeń, aby - jak pisze - "nie podważać pozycji prezydenta". Biały Dom informował więc opinię po 11 września, że Cheney "przebywa w bezpiecznym, nieujawnionym miejscu".