W wywiadzie dla telewizji CNN Cheney powiedział, że USA odniosły w Iraku "ogromne sukcesy". Zdaniem wiceprezydenta, media fałszywie przedstawiają wojnę nie dostrzegając pozytywów, a Demokraci w Kongresie, występując przeciw wojnie, osłabiają morale wojsk na froncie. Wyzywający ton Cheneya kontrastował z wygłoszonym w nocy z wtorku na środę orędziem prezydenta George'a W. Busha i innymi jego wystąpieniami, w których gospodarz Białego Domu przyznawał, że administracja popełniła błędy w Iraku, że szanuje argumenty opozycji krytykującej wojnę i wyraża gotowość do ponadpartyjnej współpracy z Demokratami. Nie ustającą spiralę przemocy w Iraku - gdzie codzień ginie kilkudziesięciu cywilnych Irakijczyków i po kilku żołnierzy amerykańskich, i gdzie toczy się de facto wojna domowa między sunnitami a szyitami - wiceprezydent Cheney określił mianem "problemów", ale podkreślił, że nie jest to wcale "straszna sytuacja". Tego ostatniego określenia w odniesieniu do Iraku użył we wtorek podczas przesłuchań przed komisja Kongresu przyszły dowódca wojsk amerykańskich w tym kraju, generał David Petreaus. Cheney potępił jako defetyzm wezwania do wycofywania wojsk z Iraku. - Gdybyśmy mieli to zrobić, przyznalibyśmy racje terrorystom, którzy mówią, że Amerykanie nie wytrwają, by dokończyć dzieła, że nie mamy dość wytrzymałości, by walczyć - powiedział. Wiceprezydent zaznaczył, że przygotowywana w Senacie rezolucja przeciwko wysłaniu do Iraku dodatkowych 21,5 tys. żołnierzy "nie powstrzyma" rządu przed tym krokiem i powiedział, że szkodzi ona wojskom w Iraku. W odróżnieniu od Busha, który w czasie Orędzia o Stanie Państwa prawił komplementy nowej demokratycznej przewodniczącej Izby Reprezentantów, Nancy Pelosi, Cheney nie zdobył się na kurtuazję. Zapytany jak czuje się siedząc w Kongresie obok Pelosi, odpowiedział krótko: "Wolę Dennisa Hasterta" - poprzedniego republikańskiego przewodniczącego Izby.