Porównano dane z weekendów. Rok temu w maju w niedziele do miasta przyjeżdżało 65 tysięcy ludzi, w ostatnią niedzielę - ponad 70 tysięcy. Zwykle w tygodniu do Wenecji przybywa od 14 tys do 20 tysięcy chętnych do podziwiania miasta kanałów. Mieszkańcy są rozczarowani takim obrotem spraw. Przewodniczący Stowarzyszenia Mieszkańców Wenecji Enrico Tonolo żali się, że poprzez zbyt dużą liczbę turystów prywatność mieszkańców nie istnieje. Co więcej, jeśli wenecjanin chce zaprosić gości, to musi określić, którego dnia przyjadą, do tego wysłać im kod, goście zaś podają adres mailowy lub numer telefonu, na który władze przesyłają dowód potwierdzenia wizyty. - W którym mieście tak jest? - z niedowierzaniem pytają mieszkańcy. I dodają, że w tej sytuacji więcej jest monitoringu niż chęci ograniczenia liczby jednodniowych przybyszów. Celem wprowadzenia opłaty miało być zahamowanie "pustynnienia społecznego", które było spowodowane krótkoterminowym najmem i brakiem mieszkań komunalnych. Trzy tygodnie to za mało Władze miasta na wodzie bronią się, tłumacząc, że potrzeba więcej czasu niż trzy tygodnie na efekty nowych regulacji, ale krytycy podkreślają, że przed nami są wakacje, a więc czas największego najazdu turystów. Na rezultaty, jeśli w ogóle będą, trzeba więc będzie poczekać z pół roku. Simone Venturini, członek władz Wenecji odpowiedzialny za turystykę, zapowiada podwyższenie opłaty w przyszłym roku, jeśli nie będzie efektu. Wenecja liczy 50 tysięcy mieszkańców. Często liczba przyjezdnych to 100 tysięcy dziennie, a więc w mieście jest wówczas dwa razy więcej turystów niż tych, którzy tu żyją. Radny miasta Giovanni Andrea Martini i jednocześnie przewodniczący stowarzyszenia "Całe miasto razem" przekonywał na konferencji prasowej, że problem nadmiernej turystyki istnieje ze względu na to jak przedstawia się Wenecję - jako idylliczne miejsce. Według badań 89 proc. mieszkańców sprzeciwia się nowemu sposobowi ograniczenia liczby przyjezdnych, wolą, by wprowadzono inne ograniczenia, by wpuszczano do miasta do 50 tysięcy ludzi dziennie. Według Stowarzyszenia "Całe miasto razem" prawdziwym problemem Wenecji jest 6 tysięcy mieszkań wynajmowanych turystom w ramach najmu krótkoterminowego spośród 28 tysięcy, które są w mieście. To jedna czwarta udostępniona przyjezdnym. W takiej sytuacji trudno o ponowne zaludnienie miasta mieszkańcami. Inne miasta patrzą z obawą na eksperyment w Wenecji Nad ograniczeniem liczby przyjezdnych zastanawiają się władze słynnej szwajcarskiej doliny Lauterbrunnen w Alpach Berneńskich. Ci którzy wjadą na jeden dzień bez noclegu, mieliby zapłacić 5-10 franków. Ale już Rzym, czy Barcelona, chcąc walczyć z nadmierną turystyką, wprowadziły dodatkowy podatek za każdą noc w mieście, od 2 do 10 euro w zależności od tego, czy turysta przepływa wycieczkowcami (to dotyczy Barcelony), czy śpi w hotelu, czy apartamencie. Władze tłumaczą, że chcą w ten sposób wypracować system "wartościowej turystyki", czyli walczyć z przybyszami wjeżdżającymi na krótki czas. Dodatkowy podatek dla turystów wprowadzono już dawno w Paryżu, Amsterdamie, Lizbonie. Ich liczba się wcale nie zmniejszyła. Joanna Dressler ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!