44-letni Ray "Reza" Baluchi pewnego dnia wymarzył sobie przepłynięcie Oceanu Atlantyckiego łodzią własnej konstrukcji. Mężczyzna postanowił wcielić swój plany w życie i własnoręcznie zaprojektował oraz zbudował jednostkę, która wyglądem i sposobem działania przypominała kołowrotek dla chomika. Interwencja straży przybrzeżnej Pod koniec sierpnia mieszkaniec Florydy wyruszył w podróż przez ocean. Chciał dopłynąć do Londynu. Niestety jego plan udaremniła straż przybrzeżna, która namierzyła go, gdy był około 70 mil morskich od wyspy Tybee Island w stanie Georgia. Interwencja została podjęta, ponieważ służby uznały, że konstrukcja łodzi oraz warunki atmosferyczne panujące wtedy na oceanie (nadciągający huragan - red.) uniemożliwiają bezpieczną podróż. Mężczyzna nie dał jednak za wygraną i przez trzy kolejne dni odmawiał opuszczenia swojego "statku". Groził również, że w przypadku wejścia służb na pokład "łodzi", zabije się używając materiałów wybuchowych, które ma na pokładzie. Ostatecznie po trzech dniach niedoszły marynarz zgodził się dobrowolnie opuścić jednostkę, która została przetransportowana do bazy straży przybrzeżnej w Miami. W toku śledztwa wyszło na jaw, że na "łodzi" nie było żadnych materiałów wybuchowych. Mężczyźnie postawiono zarzuty: utrudniania wejścia na pokład oraz naruszenia rozkazu kapitana portu. Nie była to pierwsza jego próba Jak się okazało nie była to pierwsza taka sytuacja z udziałem 44-latka. Ma on już na swoim koncie trzy inne próby przepłynięcia oceanu "łodzią" własnej konstrukcji. Wszystkie zakończyły się interwencją straży przybrzeżnej. Pierwsza z nich miała miejsce w 2014 roku. Kolejną mężczyzna podjął dwa lata później. Ostatnia miała natomiast miejsce w 2021 roku. Co ciekawe, w wywiadzie udzielonym po przerwaniu jednej z poprzednich prób, 44-latek przyznał, że podczas swojego rejsu chciał zebrać pieniądze na cele charytatywne. Część środków miała również trafić do różnych służb, w tym do straży przybrzeżnej.