"Nie mogę go (tj. prezydenta Donalda Trumpa - PAP) powstrzymać w prawyborach, ale z całą pewnością zrobię wszystko, co w mojej mocy, by powstrzymać go (...) jednocząc (przeciw niemu) ludzi" - powiedział Walsh w wywiadzie dla CNN. "Zawieszam swoją kampanię, ale moja walka z kultem Trumpa dopiero się zaczyna, zrobię wszystko, aby pokonać Trumpa i jego pomagierów (w wyborach prezydenckich w USA) w listopadzie" - napisał Walsh na Twitterze. Były senator, który w 2016 roku poparł Trumpa w wyborach, dość szybko rozczarował się co do nowego prezydenta i nazywał go "szaleńcem", "człowiekiem okrutnym" i "niekompetentnym". Krytykował też Republikanów, zarzucając im, że z partii zmienili się "sektę" uprawiającą "kult jednostki", czyli Trumpa. "Trump jest dosłownie największym zagrożeniem dla kraju" Walsh ogłosił swój start w nadchodzących wyborach w sierpniu ubiegłego roku, ponieważ - jak oznajmił - "Trump jest dosłownie największym zagrożeniem dla kraju". Teraz ogłosił, że "dowolny Demokrata poradziłby sobie lepiej w Białym Domu". Walshowi zabrakło jednak zarówno funduszy na kampanię, jak i poparcia Partii Republikańskiej, która stara się bronić prezydenta przed rywalami z jego własnego ugrupowania. W ubiegłym roku Krajowy Komitet Partii Republikańskiej przyjął niewiążącą rezolucję, w której ogłosił, że partia "niepodzielnie popiera" Trumpa - przypomina AP. Walsh zrezygnował po republikańskich prawyborach w stanie Iowa, gdzie dostał mniej niż jeden procent głosów. Kandydatury w walce o uzyskanie mandat Republikanów w wyborach zgłosiło też dwóch innych Republikanów krytycznie nastawionych do Trumpa: 59-letni były kongresman z Karoliny Południowej Mark Sanford i 74-letni były gubernator Massachusetts William Weld. Sanford wycofał szybko swoją kandydaturę. Zgodnie z amerykańską konstytucją wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych odbędą się w pierwszy wtorek listopada roku wyborczego, czyli 3 listopada 2020 roku.