Po wydarzeniach w Charlottesville notowania Donalda Trumpa tylko spadły. Prezydenta publicznie wsparł jedynie Mike Pence, a nawet wśród Republikanów trudno szukać sprzymierzeńców Trumpa. Przypomnijmy, że w miasteczku doszło do zamieszek na tle rasowym, w których zginęła jedna osoba, a 20 zostało rannych. Trump był bierny. Dopiero po jakimś czasie zabrał głos, ale jego słowa zdumiały Amerykanów. "Nie wszyscy, którzy byli w Charlottesville to neonaziści (...) Przemocy dopuścili się też lewicowi aktywiści". Dopiero na drugi dzień Trump wyraźnie potępił "zło, jakim jest rasizm", ale dodał też, że "winne są obie strony". Taka retoryka, a szczególnie zachowawczość w pierwszej fazie wydarzeń, nie przysporzyły Trumpowi zwolenników. A i bez tego ma się o co martwić. Według najnowszego sondażu, jego pozycja jest słaba. Co więcej, z kolejnymi miesiącami przybywa jego przeciwników. Jeszcze w lutym tego roku 30 proc. Amerykanów chciało rozpocząć wobec niego procedurę impeachmentu. Wówczas mówiono o ogromnej nieufności społecznej wobec prezydenta USA. Teraz wynik podskoczył do 40 proc. Mowa o wszystkich Amerykanach, bo zwolenników impeachmentu jest więcej w każdej kategorii. Wśród samych Republikanów liczba ta wzrosła z 4 do 7 proc. Demokraci, którzy, rzecz jasna, są przeciwnikami Trumpa, są już niemal pewni, że prezydent powinien zostać postawiony w stan oskarżenia. Tak uważa 72 proc. z nich (przy 58 proc. w lutym). Co ciekawe, zupełnie inaczej wyglądają wyniki badań instytutu PRRI, gdy spojrzymy na płeć respondentów. Kobiety w większości są za impeachmentem Trumpa (47 do 45 proc.). Mężczyźni natomiast woleliby pozostawić go na stanowisku (32 proc. za impeachmentem, 60 proc. przeciw). Ponadto aż 48 proc. Amerykanów uważa, że ewidentnie Rosjanie ingerowali w wybory w 2016 r., by pomóc Donaldowi Trumpowi. 43 proc. respondentów uważa inaczej. łuk