Prezydent Hugo Chavez kontynnuje proces mający zamienić Wenezuelę w państwo socjalistyczne. Zwiększa kontrolę państwa nad przemysłem i ostrzega firmy, które nie zgadzają się z jego wizją gospodarki, że doprowadzi do ich przejęcia. Prezydent obiecuje, że w wyniku jego reform zasypana zostanie przepaść pomiędzy bogatą a biedną częścią społeczeństwa, jego krytycy twierdzą jednak, że Chavezowi chodzi jedynie o pełną kontrolę nad państwem. Uważają także, że sterowana centralnie gospodarka będzie nieefektywna. - Zrenacjonalizujemy wszystko, co było sprywatyzowane. - Obiecywał Chavez po swoim zwycięstwie w zeszłorocznych wyborach. Jak na razie dotrzymuje słowa. 1 maja, w święto pracy, przejął kontrolę nad ostatnią pozostałą w rękach prywatnych firmą naftową w tzw. "pasie rzeki Orinoko", w którym mieszczą się bogate zasoby ropy. Następna w kolejce do nacjonalizacji jest główna wenezuelska firma telekomunikacyjna CANTV. Państwo ma przejąc ją na początku czerwca. - Zmienimy tą firmę z kapitalistycznej korporacji w socjalistyczne przedsiębiorstwo. - Mówi Chavez. Od 1991 roku, kiedy CANTV została sprywatyzowana, zamieniła się w efektywną, prężną firmę. Nie przełożyło się to jednak na rozwój telefonii komórkowej w kraju. Funkcjonuje tutaj system "budek telefonów komórkowych", które znajdują się w wielu sklepach. Budka taka to po prostu telefon komórkowy przywiązany sznurkiem do blatu stołu. Za opłatą każdy może z niego skorzystać. Chavez obiecuje uruchomienie miliona nowych linii telefonicznych. Inne kraje Ameryki Łacińskiej uważnie obserwują posunięcia Chaveza. Lewicowi przywódcy Boliwii i Ekwadoru rozpoczynają podobny proces. - Neoliberałowie wydali w ręce prywatne rzeki, góry i zasoby węgla. - Powiedział prezydent Boliwii Evo Morales, prezydent Boliwii. - Czas je odzyskać.