- Podpisaliśmy pewne porozumienia wojskowe z Rosją. Wkrótce pojawią się tu pewne małe rakietki - powiedział Chavez zwracając się balkonu pałacu prezydenckiego do swoich zwolenników. Podkreślił też, że rakiety mają zasięg 300 km i "nie zawodzą". Chavez wrócił w piątek z podróży do Afryki, Azji i Europy, w czasie której złożył wizytę w Moskwie. Miał tam podobno wynegocjować kupno czołgów typu T-72 i T-90. O transakcji takiej informowały rosyjskie źródła wojskowe jeszcze w czwartek, ale gabinet prezydenta Miedwiediewa skorygował tego samego dnia tę informację, wyjaśniając, że podczas wizyty Chaveza w Rosji kontrakt ten nie zostanie podpisany. Miedwiediew podkreślił jednak wielką rolę, jaką w stosunkach między obu krajami odgrywają dostawy broni. Wenezuela uwikłana jest w konflikt dyplomatyczny z Bogotą z powodu porozumienia, które granicząca z nią Kolumbia zawarła z USA. Pozwoli ono amerykańskim żołnierzom na korzystanie z kilku baz wojskowych, co ma ułatwić walkę z przemytem narkotyków i lewicowymi rebeliantami. Chavez stwierdził, że kolumbijsko-amerykańska współpraca zwiększy ryzyko wybuchu wojny w Ameryce Łacińskiej, a bazy wojskowe mogą zostać wykorzystane do zorganizowania ataku na Wenezuelę. Nie wiadomo ile rakiet "zamówił" w Rosji Chavez, ani jakie będą koszty tej inwestycji. W ostatnich latach, odkąd rząd USA zabronił sprzedaży ekwipunku wojskowego do Wenezueli, Chavez kupił rosyjską broń za ponad 4 mld dol. Wśród nabytków prezydenta są myśliwce typu Su-30, śmigłowce i 100 tys. karabinów AK. - Rosja dostarczy Wenezueli te typy uzbrojenia, o które Wenezuela nas prosi. Dostarczymy czołgi, mamy dobre czołgi - cytowała w czwartek wypowiedź rosyjskiego prezydenta agencja RIA Nowosti, po jego spotkaniu z prezydentem Wenezueli Hugo Chavezem. Czytaj także: Hiszpania: Lepsze relacje między królem a Chavezem